Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

poniedziałek, 6 listopada 2017

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 118 - Wzloty? Nie. Upadki.

Upadała nie raz. Spadała z łóżka. Albo przewracała się przy okazji tracenia równowagi lub zasłabnięcia. Obywało się bez konsekwencji. Konsekwencji, które - miałam cichą nadzieję - nigdy nas nie dosięgną. Bo byłyby chaosem i - tak myślałam - zrujnowałby mi życie. Cóż. Dosięgły jednak, ale jakoś nie czuję grozy kataklizmu, który przecież nadciągnął i jest.

Przewróciła się z soboty na niedzielę, ok. 2.00 w nocy. Gdy do niej poszłam, leżała na wznak i w swoim zwyczaju wzywała pomocy. Podniosłam, zapakowałam do łóżka i poszłam spać. Zawodziła jak zwykle. Wstałam wcześniej, także po to, by ją trochę oporządzić. Chciałam ją wziąć do łazienki, ale wstała z trudem, zrobiła trzy małe kroki i osunęła się na kolana. Nie była w stanie ustać. Zaczęła też narzekać na ból w nodze, trzymając się za lewe udo. Najpierw przyjechała G., potem pogotowie. Jeszcze był cień szansy, że biodro jest tylko zbite, bo ruszała nogą. Wbili wenflon w rękę i raczej musieli pilnować, by go sobie nie wyrwała. Wszyscy sąsiedzi słyszeli, że znoszą ją do karetki. Wtedy już darła się na całego. Tak samo jak w szpitalu, gdzie dotarłam, jak babcia była w trakcie badań. W informacji nie musieliby mi mówić, w którym pokoju jest babcia, bo było ją słychać na odległość.

Lekarz przyjmujący, ortopeda, internista. To wszystko w przeciągu 3 godzin. 3 godzin, podczas których zbadali jej krew, zmierzyli ciśnienie, zrobili EKG (jakimś cudem, bo żaden sprzęt w pobliżu nie działał), zmienili zafajdanego pieluchomajtka na czystego pampersa (jeszcze większym cudem, bo jednego pampersa dla babci szukały cztery osoby po różnych pokojach, szafach, szafkach i oddziałach - już nawet zaproponowałam pieluchomajtki, które miałam w torbie, ale wówczas wpadli na właściwy trop i dali sami radę). 3 godzin, podczas których wozili ją między jednym a drugim pokojem, tudzież wystawili ją na korytarz w oczekiwaniu na sprzęt do EKG i konsultację internisty, który się nie zjawiał. Gdy podeszłam do niej, żeby ją trochę wesprzeć na duchu, zapytała, czy już więcej nic nie będą jej robić. Wreszcie gdy już jej zrobili EKG i nadal czekali na internistę, umieścili ją w sali obserwacyjnej. Zawsze coś.

- Dobrze? - pytam.
- Dobrze. Musi być dobrze. Nie damy się pogrzebać. - odpowiada.

Po chwili pyta, kiedy nas uwolnią.

Doczekałyśmy się krótkiej wizyty internisty, który aż osłuchał babcię i przepytał z jej dotychczasowego funkcjonowania.
Dostałyśmy informację, że wracamy do domu. Karetkę nawet nam zamówili. Znaczy babci. Mnie nie przewidziano.

Co zatem mamy? "Stan ogólny w stosunku do wieku bardzo dobry. (...) Nie wymaga leczenia w Oddziale Wewnętrznym". Co jeszcze? "Pacjentka zdyskwalifikowana z zabiegu operacyjnego z powodu braku wyrażenia świadomej zgody na zabieg operacyjny. Nie jest ubezwłasnowolniona". I najważniejsze - złamanie szyjki kości udowej.

Jedziemy więc od wczoraj na Tramalu, a od dziś towarzyszą nam wizyty pielęgniarki oraz zastrzyki przeciwzakrzepowe. Pierwszy babcia zniosła bardzo dzielnie, nawet jej się podobało. Przebieranie, mycie oraz pielęgnacja przeciw odleżynowa są już o wiele mniej przyjemne i towarzyszy im niemały protest oraz grymas bólu.

Aha. W szpitalu powiedzieli, że już nigdy nie będzie chodzić. 

Cóż. Okaże się.

EKG i wyniki krwi ma świetne.


5 komentarzy:

  1. Stan ogólny jaki? Bardzo dobry? Zasób słownictwa mają mniejszy niż zapas pampków! Stan fantastyczny jak na wiek! Tyle energii na protesty babcia wyciągnęła zza pazuchy, że hej!
    Trzymaj się, moja droga! Ściskamy mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo! Chociaż to "trzymanie się" bardziej przyda się babci niż mnie. Wszyscy mi współczują i nawet byłoby to miłe, ale to ona cierpi wręcz niewyobrażalnie...

      Usuń
  2. To prawda, że na pierwszy plan wybija się współczucie dla Ciebie, zamiast dla Babci. Sama nie do końca rozumiem, dlaczego tak jest. Przecież to właśnie babcia jest najbardziej poszkodowaną osobą - aż boję się pomyśleć, co ją teraz czeka. Może człowiek abstrahuje w swoim myśleniu od tej nieuchronności i skupia się na osobie opiekuna, który przyjął ten ciężar na siebie dobrowolnie. W tej sytuacji po prostu życzę Ci dużo sił zdrowotnych i odporności psychicznej. Obyś mogła liczyć jeszcze na wsparcie zaprzyjaźnionych osób.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, ciesz się, że nie trafiła na wewnętrzny. Lepiej, że jest w domu. Znam tamtejsze realia zbyt dobrze z doświadczenia. Dużo siły dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Tak... Też znam realia wewnętrznego. Niestety.

      Usuń