Tej kolacji to wczoraj babcia nawet nie ruszyła. Takie zwieńczenie tego dnia.
Dziś za trzecim podejściem udało się załatwić (czyt. złożyć właściwe papiery z wszystkimi datami, podpisami i pieczątkami) długoterminową opiekę pielęgniarską. Teraz pozostaje czekać na telefon. Kilka tygodniu lub miesięcy.
Z jedzeniem minimalnie lepiej. Może trochę się rozkręci. Ale złudzeń nie mam. Szału pewnie nie będzie.
Wenflon wbity na nowo. Jutro ostatnia kroplówka. Babcia jest nawodniona, więc na razie robimy przerwę.
Szukamy ortopedy, bo za 5 tygodni musimy ogarnąć kontrolę.
Adrenalina schodzi dalej. Powoli kończą się rzeczy, za którymi trzeba biegać i je organizować. Zostaje karmienie, przewijanie, oklepywanie, masowanie i rehabilitacja. Czyżby stabilizacja? Żyć, nie umierać.
Kiedy "spada" moja adrenalina wracam tu i mówię : "patrz ile już przeszłaś, a ile jeszcze przed tobą...". Swoisty masochizm, czy wiara że można ? ;-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki. Renata.
Wiara, że można. Chociaż zaczyna być cholernie ciężko. Ale można. Dzięki.
Usuń