"To ja, to dla Ciebie gra Twoje Radio" chrypie Cugowski w znanej piosence. Radia słucham niezbyt często. Babcia też na ogół nie wykazuje nim zainteresowania. Na ogół, zaznaczam. Jeśli jednak wykaże, to w najlepszej do tego porze dnia. Hmm... Napisałam dnia? Ekhm... No, nie do końca jest to prawda.
Budzik nastawiam zazwyczaj w okolicach godz. 7.00 (żeby potem przestawiać go, ile się da). Muzę przeznaczoną do wyrywania mnie z morfeuszowych objęć zmieniam rzadko (ostatnio jest to Kontrast - taki religijny psychodelik). Dzięki temu wiem, kiedy i co mnie obudzi dnia następnego. Teoretycznie przynajmniej. Bo scenariusz może ułożyć się nieco inaczej. Przerabiałam to na szczęście dopiero dwa razy.
Środek nocy, czyli godzina 6.00. Nagle w całym mieszkaniu rozlega się hałas. Jakaś muzyka. Nie ogarniam skąd, dlaczego i jak. Poziom głośności wzrasta i maleje, wzrasta i maleje. Potrzebuję chwili, aby zorientować się w sytuacji. Drogą jeszcze lekko zaspanej dedukcji dochodzę, iż babcia majstruje przy radiu. Idę. Wyłączam. Poganiam do spania i sama nurkuję w pościeli na godzinę.
Może być również tak (akcja tegoż tygodnia):
Środek nocy, czyli godzina 00.40. Łazienka. W ciszy nagle rozlega się muzyka. Telefon...? Ktoś dzwoni...? Nie, ja przecież nie mam takiej melodyjki... Nie ogarniam skąd, dlaczego i jak. Potrzebuję krótkiej chwili, aby zorientować się w sytuacji, że babcia majstruje przy radiu. Poziom głośności maleje i nagle baaaaaaardzo wzrasta. Nie idę. Nie mogę. Przecież jestem w łazience. Babcia wysłuchuje najpierw jakiegoś popowego kawałka, a następnie leci reggae. Wyłącza w połowie. Cieszę się. Sąsiedzi zapewne też.
Puenta:
Jeśli masz w domu babcię, wszystko, co masz, może zostać użyte przeciwko tobie.