Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Bajanka o Małej i Krainie Lodu

Mała zapóźniła. Za późno poszła spać wieczoru poprzedniego. Rankiem więc problem spory miała z wygrzebaniem się z zaplątania w poduszki, kołdry, prześcieradła i skarpety. Chociaż już od czasu jakiegoś nie jest skazana na doznawanie porannego szoku termicznego w zetknięciu z temperaturą pokojową bliską 0, to jednak wstawanie dzisiejsze mocno się przeciągało i sukcesywnie prowadziło do przyduszania telefonu funkcją budzika obarczonego. Coś chyba wisiało w powietrzu. Coś podpowiadało Małej na ucho, że nie jest dobrym pomysłem to wstawanie. Mała jednak zawzięła się i głosy z głowy wyrzuciła. Jakoś doprowadziła się do ogólnego stanu wyjściowego na tyle, na ile te marne 20 minut pozwoliło. Powciągała na się warstewki, bo Brudna na meteo sprawdziła, że stopni 0 będzie w dniu tym. Ubrała ciepłe rajtki i butki specjalistyczne. Butki specjalistyczne są na zimne dni. I śnieżne. I śliskie. Bo butki mają wybitną odporność na to, co zimne, śnieżne i śliskie, zapewniają stópkom małej ciepłość, suchość i bezpieczność. Stópki Małej darzą ogromną sympatią specjalistyczne butki, Estetyka też nie wysnuwa żadnych zarzutów, gdyż ładne są one niezmiernie. Jedynie Kieszeń była zniesmaczona. Ale ta ma zawsze najmniej do powiedzenia, jeśli siła głosów na jej niekorzyść wypada.

Tak wyekwipowana Mała ruszyła w świat. Podejrzewała, że jakiś deszczyk czy coś może około tego. Ale niczego specjalnego się nie spodziewała. Żadnej odmiany świata. Tak nieświadoma i naiwna nieco prosto z klatki schodowej przeniosła się w świat niczym z Epoki Lodowcowej. Narnią to nie było. Ani wioską Królowej Śniegu. Jak szaro było, tak zostało. Ale był to tylko podły podstęp. Szary chodnik skuty został niewidzialną ślizgawką. Niczym niewidzialne lodowisko. Butki małej, choć przyczepność wysoką mają, jednak z najwyższym trudem przeciwstawiały się temu okrutnikowi. Nadmienić należy, iż Mała lubi czuć solidny związek z nawierzchnią i wszelkie próby zaprzyjaźnienia jej z łyżwami czy też rolkami kończyły się zawsze przerażeniem w oczach i kolejną traumą. Nikt nie wie dla kogo większą - dla Małej czy dla nauczycieli. Powiedzmy że jakoś uszły narty. Ale i tak było traumatycznie.

Mała więc dreptała wpośród tej Epoki Lodowcowej. Potem dreptała nazad. I potem na przystanek. I do autobusiku. I potem znowu. I znowu. I jutro znowu.

I jutro będzie musiała wstać nieco wcześniej, żeby na czas dodreptać. Bo Epoka Lodowcowa w tej Krainie Lodu ma jeszcze potrwać. Ech... Mała wolałaby śnieg po kolana. Jednak.

1 komentarz: