Mimo wszystko mamy jednak trochę szczęścia w tym całym nieszczęściu. Mamy sztab ludzi, którzy służą na różne sposoby - modlitwą, mentalnym wsparciem, radą, załatwianiem potrzebnych rzeczy i zdobywaniem kolejnych kontaktów, a także konkretną i namacalną pomocą.
System generalnie nam nie sprzyja. Babcia nie łapie się na objęcie jej opieką hospicjum domowego, więc wszystko trzeba ogarnąć osobno. Mamy już zlecenie na pielęgniarską opiekę długoterminową, na którą czeka się też długo. Jutro będę więc żebrała, żeby może udało się to trochę przyspieszyć ze względu na tragiczność naszego położenia. Szukam rehabilitanta i ogarniam temat materaca przeciwodleżynowego. Masuję i oklepuję.
Jestem geniuszem. Babcia miała ogromny problem z piciem, bo dotychczasowe sposoby w pozycji leżącej (najwygodniejszej do spokojnego zaspokojenia pragnienia) totalnie się nie sprawdzały. I olśniło mnie - butelka ze smoczkiem! W sklepie okazało się, że wybór jest spory i nie musi to być smoczek, ale dzióbek przypominający smoczek. Do tego butelka jest z uchwytami i ma miarkę, więc wiem, ile babcia wypiła płynu. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę - dudliła z rąk T. aż miło. Bo to T. ją poił. Pomysł z butelką zdecydowanie poprawił mi nastrój. Do tego wieczorem, gdy ją ogarnialiśmy, nie darła się tak jak wczoraj i nie wpadła w totalną histerię jak dziś rano. Bo ranek z pielęgniarką był koszmarny. Ledwo udało się babcię przewinąć. Żeby pielęgniarka mogła zrobić jej zastrzyk, musiałam trzymać babcię za ręce, bo się rzucała. O zrobieniu czegokolwiek więcej nie mogło być mowy. Dzień jednak nie kończy się tragicznie - trochę spraw udało się załatwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz