Teraz dopiero rozumiem Twój brak cierpliwości, frustrację, zniecierpliwienie, rezygnację. Bo babcia. Bo ciągle to samo. Ciągle nie tak i źle, cokolwiek by się nie zrobiło i nie powiedziało. Rozumiem Twoje "od czasu do czasu" samotne piwa. Bo z kim miałaś pić (zauważył ktoś). Mnie gnało po małych światach osób i zdarzeń - wielka i nieustanna nieobecność. I rozumiem już bardzo mocno Twoje niejedzenie kolacji, bo dla siebie samej nie chce się szykować czegokolwiek. Te dialogi nasze po moich późnowieczornych powrotach: "Jadłaś kolację?", "Czekałam na ciebie. Zrobisz?".
Mówiłam: "Powinnaś to i tamto". Niby wiedziałam lepiej. Nie wiedziałam.
Mówiłam: "Powinnaś to i tamto". Niby wiedziałam lepiej. Nie wiedziałam.
Broniłam się. Ze wszystkich sił. Całe lata uparcie powtarzałam - jesteśmy różne, inne, odmienne. Myliłam się. Jesteśmy takie podobne. I co? I dobrze mi z tym. Przynajmniej wiem, że ktoś mnie rozumie. Tak bardzo, że jesteś o niebo bliżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz