J. odpadła. Wymiękła. Zostawiła mnie w blogowych okopach. Ale gniewać się nie mogę. To właśnie dzięki niej zaczęłam tutaj istnieć, kradnąc skrawki czasu matkom, żonom, kochankom (płci obojga) i komu tam jeszcze. Także mimo wygranego zakładu, a raczej oddania go przez J. matkopolkowym walkowerem, pisać będę dalej.
No to taki post z intelektualnych wyżyn, gdyż czytam książkę jednego pomyleńca. Bo ile można pisać ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz