Na napisanie tego posta namówiła mnie J. zaraz po tym, jak doświadczyła po raz kolejny mojego daru.
Mam taką umiejętność, dar, charyzmat (jak zwał tak zwał), że jak pocieszam to od razu taki podmiot pocieszenia staje na nogi. Równe. I wówczas zazwyczaj słyszę tego potwierdzenie w słowach: "Ty to potrafisz człowieka pocieszyć". Oczywiście dar mój tylko dla najbliższych jest przeznaczony, gdyż delikatność walca drogowego z jaką rozjeżdża strapionego, mogłaby zabić nieprzygotowanego, a na pewno pogrążyłaby go w otchłani* rozpaczy.
Np. J. już wie, że z bałaganu w chacie się nie wygrzebie. Skoro ja w nim tkwię od 5 miesięcy (a to tylko mieszkanko), to ona w swoim domu będzie go karmiła pewnie latami ;P.
Z M. (tak, tą wspominaną w kontekście najwspanialszego dżemu na świecie) była inna sytuacja. Gdy poważnie i nieodwracalnie uszkodzony został jej samochód i największe emocje opadły (mam jeszcze jakieś okruszyny empatii), pocieszyłam ją, że jakby przelicytowali jej dom, to mogą wtedy w tym samochodzie zamieszkać. M. zna troszkę mój czarny humor, często ujawniający się także w kontekście zdarzeń losowych własnych, więc wybaczyła mi brak miłosierdzia.
Sytuacje takie są liczne,drobne, wplatane w rozmowy, wydarzenia i strapienia, ale więcej nie pamiętam... Pocieszenia mijają jak mijają strapienia, by zrobić miejsce następnym. Lotne jak dmuchawce (przykład dorabiania ideologii do obrazka) ;-).
P. S.
Post jest krótki, bo muszę zacząć pisać "takie tam" i mam czas do 15 września, a pomysł jeszcze nie do końca posiada ręce i nogi. W sumie to na razie zarodek pomysłu, który musi szybko dojrzeć i nabrać kształtu. Ale "niech się dzieje wola nieba...".
* Miłoszowe o otchłani. Bo całkiem niedawno się dowiedziałam, że to Miłoszowe jest:
http://www.youtube.com/watch?v=903GZKqeBeQ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz