Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

niedziela, 15 września 2013

Bajanki, czyli garści pisania dawnego w wykonie własnym ciąg dalszy


2008-06-22 - Bajanka o końcu i początku

Nareszcie nadszedł ten moment, czas oczekiwany z radością przez wielu i przez wielu oczekiwany z niepokojem. Czas ten nadchodził zawsze i nadchodzić będzie, by pozwolić umysłom pozornie spracowanym zaczerpnąć używek niskointelektualnych... Dzień był ciepły i radosny... spracowane dłonie odświeżały i odprasowywały przyodziewek, o którym nikt na co dzień nie pamiętał... wykrzywione grymasem zadowolenia twarze wyrażały całkowitą nieobecność w teraźniejszości, gdyż myśli osobników błądziły już po ulicach i podwórkach. W niedługi czas po wypełznięciu całymi biało-czarnymi gromadami powracali do domów miętosząc w dłoniach kawałek zabazgranego świstka. Jedni miętosili świstek z nerwowością, inni z obojętnością, jeszcze inni z namaszczeniem... Często sposób miętoszenia świstka nie był adekwatny do tego co na nim było nabazgrane, ale to już inna bajanka... Niedorosłe osobniki porzuciły w granicach swych mieszkań spocone świstki i spocone przyodziewki, przyoblekli się w szaty bardziej swobodne i wylegli na podwórka i ulice niosąc postrach wszystkiemu co się rusza, by odreagować miesiące zamknięcia w murach instytucji sprawującej lepszy lub gorszy nadzór nad nimi... Byle do września...

2008-06-03 - Wspomnienia z [wielu] podróży



Powieki z czarnymi rzęsami z resztkami tuszu na końcówkach chwiały się w rytmie dziur na drodze. Chwiały się coraz bardziej ociężale. A proporcjonalnie do ich chwiania znikał rozciągający się przed małą obraz. Zasnuwała go mgiełka nieświadomości napływająca... z... no właśnie... skąd? hmmm... może... ale nie... to będzie tematem kolejnej bajanki... Zieloność mieszała się z szarością... Światłość z ciemnością... Jawa ze snem... Wirując w szalonym tańcu przetaczały się przez podświadomość małej... nagle wszystko ucichło... zrobiło się tylko zielono... ciszy dał się słyszeć świergot ptasząt... stukot dzięcioła i ... szemranie strumyka... mała szła jakąś ścieżką... niby nigdy tu nie była, ale jakby była... omg znowu duże wu - pomyślała... ale szła dalej... było nawet fajnie... gdy doszła do strumyka zobaczyła, że jakiś krasnoludek majstruje coś przy minitamie... zdziwiło ją to nieco... co się dziwisz? skończył się szwindel ze sreberkami, wiewiórka miała 18-stkę to i krasnoludki niepotrzebne - chlipnął. Nagle dało sie słyszeć muczenie i na polanke przy strumieniu wjechał inny krasnoludek na milce... mała się zdziwiła... co sie dziwisz?... po chwili mała usłyszała głosy i na polankę wyszedł miś trzymając za rękę jeszcze innego krasnoludka... mała stała w osłupieniu... co się dziwisz? Żwirek kręci z muchomorkiem to i my możemy... i zaczęli kręcić sie w kółko... co ja się dziwię? - pomyślała mała...


2008-05-29

Ciemno już było od dawna.... Kolejne etapy imprezy eliminowały następnych jej członków... Wreszcie zaległa cudowna cisza w pogrążonym ciemnością świecie... Ciszę zawdzięczaliśmy Ryśkowi... a raczej braku Ryśka... Rysiek przyjąwszy doustnie dużą dawkę rozrobionego płynu bezbarwnego o intensywnym zapachu i jeszcze intensywniejszym działaniu, poszedł bawić się na juwenalia, które były "rzut beretem"... Nie minęło dużo czasu, gdy dał się słyszeć Rysiek, a towarzyszyła mu niezatamowana chęć mówienia... Narobił trochę zamieszania a następnie poczuł głód i pragnienie... w celu znalezienia czegokolwiek udał się na świeże powietrze i zieloną trawkę... pech chciał, że wcześniej zdążył pozbyć się obuwia i odzienia pozostawiając na sobie jedynie gatki... wspomnieć należy, że noc nie należała do ciepłych, lecz nie miało to żadnego wpływu na decyzję Ryśka... a rano wszyscy mogli oglądać "szukające wódki" stopy Ryśka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz