W owym momencie przyszedł mi do głowy fragment wiersza Juliana Tuwima:
"Mama woła: "Chodź do kąpieli",
A on się boi, że się wybieli".
Nie wiem, czego boi się babcia. Chciałam ją wykąpać. Uciekła z łazienki i w szlafroku w tempie błyskawicznym wpakowała się pod kołdrę. Bez problemu sama się nakryła po uszy. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Śmiałam się. Trochę z bezradności. Nie doszło do kąpieli, czyli to pierwsza niedoszłość.
Gdy chciałam ją wyciągnąć z łóżka na obiad, wpadła w histerię, chociaż czekały na nią ulubione żeberka w sosie chrzanowym. Nie doszło więc do obiadu, czyli to druga niedoszłość.
Zamek został wymieniony - mamy nowy i sprawny. Ale pozostaje teraz problem kawałka blachy w futrynie, która ostatecznie z powodu niedostatków moich sił uniemożliwia mi skutecznie korzystanie z zamka. Nie zamknę więc premierowo nas na noc - to trzecia niedoszłość.
Ale:
Może uda się babcię wykąpać jutro.
Obiad zjadła na kolację z własnej woli i w podwójnej ilości.
Zamek, którego wymiary czyniły go praktycznie nie do kupienia, jest już w drzwiach.
Do tej pory nie było mi "po drodze" z blogiem, choć pisanie jest moją pasją, czemu towarzyszy niepoprawne przeświadczenie o własnym geniuszu w tej materii. Jednocześnie lubię ludzi (przynajmniej kilku). Mieszkam prawie w bibliotece, a jak wiadomo "prawie " robi szaloną różnicę. I kompletnie nie planuję, co będzie się tutaj działo, bo najlepszy plan to brak planu :).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz