Babcia nie przestaje interesować się otaczającą ją rzeczywistością. Na szczęście jej empiryczne doświadczanie świata zewnętrznego nie przeradza się w pragnienie organoleptycznego z nim kontaktu. Chociaż wyobraźnia Brudnej pracuje, rozpościerając przede mną różne dziwne scenariusze. Ale o tym później.
Jestem w pokoju. Nagle dobiegają mnie z kuchni jęki spośród których w miarę zbliżania się do obiektu zaczynam rozpoznawać słowa, a nawet całe zdanie: "Jak to odblokować, jak to odblokować, jak to odblokować..." Patrzę. Babcia pochylona nad moim telefonem komórkowym, próbuje rozkminić pierwszy etap wejścia z nim w relację, czyli odblokowanie. Mówię: "To jest mój telefon, po co chcesz go odblokowywać?" "Nie wiem" - odpowiada babcia. Odbieram i zmieniamy punkt zainteresowania.
Minęło chyba ze dwa dni i ta sama sytuacja. Jedynie babci się "myrdnęło" słowo i mówiła: "Jak to zablokować, jak to zablokować, jak to zablokować...". Przyznaję, zanim zobaczyłam, że jednak telefon jest zablokowany i tylko słownictwo nieadekwatnie użyte zostało, ciśnienie z lekka w górę poszybowało. Mam nadzieję, że nie uda jej się przypadkiem ten zabieg. Finał takiego manewru jest nie do przewidzenia. Włączając w to zadzwonienie do kogokolwiek z listy kontaktów...
Dwa dni temu, obudziwszy się i udawszy się do kuchni, zobaczyłam mały kopczyk ziemi znajdujący się koło doniczki z kaktusem, czego dnia poprzedniego nie było. Nie wiem, co babcia przez noc chciała wykopać/zakopać, skoro wszystko do można było w tym domu uśmiercić, uśmierciłam już dawno (poza kaktusami oczywiście; i może bazylią, która wbrew logice świata przyrody walczy jeszcze o życie). No, ale trupów żadnych w domu nie ma. Więc co? Brudna insynuuje, iż babcia podjada ziemię i że lepsze to niż gdyby miała zjeść mi telefon (nie ukrywam - miałam taką wizję: znajduję telefon wylizany do czysta...).
Inna teoria Brudnej głosi, że babcia mogłaby mi kiedyś zakopać telefon. Moje oblicze, kiedy słucham dobiegającej spod ziemi muzyki, rzeczywiście mogłoby wyglądać interesująco.
Minęło chyba ze dwa dni i ta sama sytuacja. Jedynie babci się "myrdnęło" słowo i mówiła: "Jak to zablokować, jak to zablokować, jak to zablokować...". Przyznaję, zanim zobaczyłam, że jednak telefon jest zablokowany i tylko słownictwo nieadekwatnie użyte zostało, ciśnienie z lekka w górę poszybowało. Mam nadzieję, że nie uda jej się przypadkiem ten zabieg. Finał takiego manewru jest nie do przewidzenia. Włączając w to zadzwonienie do kogokolwiek z listy kontaktów...
Dwa dni temu, obudziwszy się i udawszy się do kuchni, zobaczyłam mały kopczyk ziemi znajdujący się koło doniczki z kaktusem, czego dnia poprzedniego nie było. Nie wiem, co babcia przez noc chciała wykopać/zakopać, skoro wszystko do można było w tym domu uśmiercić, uśmierciłam już dawno (poza kaktusami oczywiście; i może bazylią, która wbrew logice świata przyrody walczy jeszcze o życie). No, ale trupów żadnych w domu nie ma. Więc co? Brudna insynuuje, iż babcia podjada ziemię i że lepsze to niż gdyby miała zjeść mi telefon (nie ukrywam - miałam taką wizję: znajduję telefon wylizany do czysta...).
Inna teoria Brudnej głosi, że babcia mogłaby mi kiedyś zakopać telefon. Moje oblicze, kiedy słucham dobiegającej spod ziemi muzyki, rzeczywiście mogłoby wyglądać interesująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz