Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

piątek, 23 maja 2014

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 45 - Zamek na łonie

Wpis konkursowy z ramienia Fidrygauki.
............................................................................................................
Pierwszy raz pomyślałam o nim niecały rok temu. Jak babcia prysnęła z chaty przed 6 rano, wykorzystując mój głęboki sen. Obudziła mnie wówczas, dzwoniąc przez domofon. Obudziła całą klatkę, bo nie wiedziała, który przycisk należy do nas. Wyskoczyliśmy na klatkę jednocześnie - ja i sąsiad z mieszkania obok. Zapytał tylko: Pani babcia? Mhm - zdołałam odpowiedzieć, zarzucić na siebie szlafrok i w tempie ekspresowym wraz z sąsiadem zbiec przed blok. Siąpił deszcz. Babcia w samej piżamie. Po prostu przekręciła zamek w drzwiach i wyszła sobie z domu. Przez trzy czy cztery noce ustawiałam krzesła pod drzwiami. Żeby ją słyszeć. Jakby co. Ale jej przeszło. I przez szereg miesięcy był spokój. Ale ostatnio zaczęła mnie straszyć. Jak gdzieś wychodzę i ją zostawiam samą. Że też sobie pójdzie. Zwykłe straszenie odbywało się i nadal odbywa dość często, więc się nim nie przejmuję. Wygląda następująco:
Babcia: Nie zostawisz mnie?
Ja: Nie zostawię.
Babcia: Bo jakbyś mnie zostawiła, to bym sobie poszła. I szła. I szła. I byś mnie nie znalazła. Dopiero być ryczała, co?
Ja: Tak.
Babcia: To mnie nie zostawisz?
Ja: Nie zostawię.

Ale ostatnio raz i drugi pojawiło się straszenie na poważnie - tak, to się da odróżnić po tonie głosu, słowach, spojrzeniu... Więc wróciła myśl o wymianie zamka - żebym mogła zamykać drzwi także na klucz, który będę miała przy sobie (gdy pójdę do sklepu lub gdy pójdę spać). Obecny się zacina, więc nie nadaje się do takowego wykorzystania. Czekam na wymianę. I mam nadzieję, że nie przyjdzie babci do głowy wyprowadzenie na spacer Kiko. Bo mogłabym mieć problem ze sprowadzeniem do domu jednego i drugiego osobnika.

Decyzja o zamku nie była łatwa. Bo to trochę nieludzkie mi się wydaje. Ale czasem trzeba stosować nieludzkie zasady, by chronić łono rodziny. Żeby się nie rozbiegło na wsze strony. Zamek na łonie rodziny musi zatem zainstalowany zostać. Szans na odwołanie się od decyzji brak. Bezpieczeństwo bierze górę nad sentymentalizmem.

3 komentarze:

  1. Próbuję sobie to Twoje życie z babcią poskładać, wyimaginować z tych opisywanych kawałeczków. I najpierw myślę "O, to u mnie z dziewczynkami w sumie jest podobnie...", a po chwili "...ale dziewczynki nie mówią aż tyle, ale dziewczynki nie uciekają jeszcze z domu, ale dziewczynki nigdy nie zostają same w mieszkaniu". Więc podobnie i niepodobnie. Tak jak ostatnio pisałaś :)
    Pięknie tu u Ciebie i babci. Ciepło i miło. Choć pewnie i ciężko, i żmudnie też bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-). Bo u nas wszystkiego jest w obfitości - radości i jakiegoś trudu też. Babcia aż tyle nie mówi. Przynajmniej nie zawsze. Dopiero jak się jej załączy gadane. Ale czasem można użyć jakiegoś fortelu ;-).
      Co do podobieństw. Jest jedno takie dość istotne... Jogurty z Biedry :-)

      Usuń
  2. Takie łono trzeba chronić, bezwzględnie.
    Pozdrawiam ciepło i serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń