Liczy. Stoi przy oknie i liczy ludzi. A raczej "ludziuf". Liczy "na głos". Przyzwyczaiłam się.
Babcia: Jeden ludź szedł... drugi ludź szedł... trzeci ludź (...)... jedenasty ludź i dzidziuś...
Potrafi tak bez końca. Właśnie jest na 44. Dzidziusie są niepoliczalne. Stanowią jakby dodatek do "ludziuf". Dlatego wszelkie pory obiadowe tudzież wieczorne, kiedy ludzie nie przemieszczają się chodnikiem w zasięgu wzorku babci (z powodu, że się nie przemieszczają w ogóle albo są niewidoczni dla babcinych oczu) są dla niej nieco trudne. Odchodzi wtedy od okna, mówiąc ze smutkiem w głosie: "Nie ma ludziuf".
Pradziadek (babci tata) też liczył. Śmietniki. W środku nocy. Z pradziadkiem nie dane mi było się poznać, ale motyw śmietników znam z wielokrotnie relacjonowanych opowieści.
Pradziadek: Matuchna, trzy śmietniki są.
Babcia: Dobrze, ale już śpij, noc jest.
[cisza]
Pradziadek: Matuchna, dwa śmietniki są...
Babcia: Dobrze, ale idź już spać...
[cisza]
Pradziadek: Matuchna, trzy śmietniki są...
Biedny, nigdy nie mógł się tych śmietników doliczyć. A babcia i moja Mama bladym świtem zrywały się do pracy po tym nocnym etacie. Bo potrafił tak noc całą. Babcia mnie więc oszczędza. Albo oszczędza mnie fakt, że śpimy w osobnych pokojach. Sporadyczne robienie herbaty o 3 czy 4 nad ranem jest doprawdy drobiazgiem.
Zaczynam się nieco gubić. Nie zawsze pamiętam, o czym w temacie babci pisałam, a o czym jeszcze nie. Bo u nas ciągle to samo. Tylko niektóre aspekty się pogłębiają. To nie jest dziecko, które rośnie, rozwija się i zdobywa nowe umiejętności. Nie ten klimat. I co innego stanowi metę - nie wyfrunięcie z gniazdka, ale śmierć. Jest pewnikiem. Ale nie nasyca swoją obecnością. Nie wisi w powietrzu. Może dlatego, że babcia nie jest w stanie agonalnym. Chodzi. Czyta. Gada. Nie mamy mieszkania przerobionego na szpital. Kiedyś po prostu przyjdzie.
J. mówi, że mój blog jest niszowy. Bo nie piszę o dzieciach (co byłoby normalniejsze, typowe dla mojego wieku). Piszę o bojowaniu zupełnie innego rodzaju. Z takim bojowaniem mają do czynienia raczej 50-60-latkowie, którzy zajmują się swoimi 80-90-letnimi rodzicami. I nie piszą o tym bloga. Raczej też nie czytają takich rzeczy w Internecie. My "przeskoczyłyśmy" o jedno pokolenie. Mama swoim odejściem zrobiła pokoleniową dziurę, zaburzyła system, normę, typowość. Dzięki temu blog ten jest chyba wyjątkowy, bo:
"chodziłem wszędzie - nie ma, nie ma
szukałem wszędzie - nie ma, nie ma
patrzyłem wkoło i - nie ma takiego jak on"
Chyba że jednak ktoś coś gdzieś. Chętnie bym poodwiedzała pokrewne blogi.
Pokrewieństwo blogowe nie rządzi się tego rodzaju prawami. Chcę powiedzieć, że nie zachodzi według klucza podobieństwa tematu. Ani też identyfikacji pokoleniowej.
OdpowiedzUsuńCzy blog jest niszowy? Kto może to wiedzieć lepiej, niż jego autor.
Może nie w każdym przypadku, ale jednak to prawo funkcjonuje. Młode matki najchętniej odwiedzają blogi młodych matek. Również rodzice chorych dzieci w jakiejś mierze tworzą pewną enklawę (co nie znaczy że nie odwiedzają innych lub przez innych nie są odwiedzani). Miłośnicy książek, kotów, pierogów czy czego tam się chce mają podobnie. I to jest najzupełniej normalne, bo człowiek szuka wspólnoty doświadczeń. Wiadomo, że to nie jest żelazna zasada, ale jednak tak jest.
UsuńKatarzyna pamiętaj że takich geniuszy jak my docenią dopiero na 450 pieszej pfu wróć bo mogę się mylić może już noe być poesza tylko mobilna hehe albo internetowa.... pozdrowienia z dojczlandu pfu wróć to też się już tak noe nazywa tylkp stauland bo na autostradzie zamiast jechać stoi się w korku
OdpowiedzUsuńKatarzyna pamiętaj że takich geniuszy jak my docenią dopiero na 450 pieszej pfu wróć bo mogę się mylić może już noe być poesza tylko mobilna hehe albo internetowa.... pozdrowienia z dojczlandu pfu wróć to też się już tak noe nazywa tylkp stauland bo na autostradzie zamiast jechać stoi się w korku
OdpowiedzUsuńI am truly grateful to the owner of this website who has shared this
OdpowiedzUsuńimpressive article at at this place.