Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

wtorek, 4 marca 2014

Róża, kawa i cistka

Marzec jest dla mnie miesiącem iście wyjątkowym. Obfitującym w rocznice najważniejszych wydarzeń. I dobrze mi z tym. Z tym marcem.

Peleton rocznic zaczyna się dziś, czyli 4 marca. Rok temu Mama wykonała skok na głęboką wodę, przewrót kopernikański, przeprowadzkę przeprowadzek, czyli wprowadziła się do Nieba i w ten sposób jest Mamą 24/7/365. Może dlatego tak lubię piosenkę SDM-u.

Przyjeżdżasz jeszcze czasem 
- bilet masz zniżkowy - 
i siadasz w końcu stołu 
do naszej zwykłej rozmowy 

herbatę - jak dawniej - słodzisz 
i pijesz raczej słabszą 
próbujesz coś powiedzieć 
lecz nie wiesz jak zacząć 

(...)

przyjeżdżaj więc jeszcze czasem 
niech będzie Bóg wyrozumiały 
przecież nie możesz tak na zawsze 
samych nas tutaj zostawić

(...)

Czy tęsknię? Czasem tak. Za jej szorstkimi, zniszczonymi pracą dłońmi. Spojrzeniem. Uśmiechem.

Ale kiedy siadam przy jej grobie z kawą w termicznym kubku i paczką ciastek (wiem, brzmi to nieco neopogańsko, albo przynajmniej obcokulturowo), kiedy kładę pod krzyżem najładniejszą różę, wiem, że Bóg dał mi najlepszą Mamę na świecie. O najszerszym sercu. Która jest dla mnie ogromną tajemnicą.
Była bardzo słaba, łatwo można było ją zranić, a jednak w najważniejszych momentach wykazywała nadludzką siłę. Nie była wykształcona, ledwo skończyła podstawówkę, ale dużo czytała (przeważnie romanse, całe ich serie, kilogramy książek). Zanim sama nauczyłam się składać ciągi liter w sens i go rozumieć, poświęcała godziny na czytanie mi bajek i książek dla dzieci, wkorzeniąjąc tym samym we mnie niepoprawną sympatię do papieru usianego słowami. Do (własnego) znudzenia czytała mi powieść Ireny Jurgielewiczowej "O chłopcu, który szukał domu", bo ja pokochałam ją miłością dość zachłanną. Tudzież książeczki z serii "Poczytaj mi mamo".
Popełniła masę błędów wychowawczych (któż ich nie popełnia?), o których dowiedziała się czytając pewnego dnia miesięcznik "List" dotyczący tej potwornej harówy. Ale miała już wtedy przed sobą dorosłą córkę z dyplomem i z przeszłością bez większych upadków moralnych. Przełknęła więc chyba jakoś tę porażkę wynikającą z niewiedzy.

Kochała mnie najbardziej na świecie.

Nie mam poczucia straty. Mam poczucie zysku. Bo dostałam niesamowicie wiele.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz