Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 14 sierpnia 2013

Po co mi cokolwiek, skoro mogę iść lżejsza?

"Zamkną za mną drzwi
Nie zabiorę nic
Zamkną za mną drzwi
Nie zabiorę nic

I dopiero gdy zawoła Bóg
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso..." 


Żem miałam nigdzie nie iść. Bez szans na jakiś nawet ułamek kilometra... Bez okruchów metrów w nogach. Ale coś tam się pomieszało, poprzeinaczało i chyba pójdę w długą (m. in. z Długim i resztą całą nie mniej intrygującą). Wprawdzie mam jedynie zdychające trekingi, zapuszkowaną rybę i zapuszkowany drób, ale nie lękam się. Pierwszy raz będzie tak, że "zamkną za mną drzwi" i "nie zabiorę nic". A jak trekingi padną w drodze (choć wierzę mocno, że dojdą do celu), to po prostu "pójdę boso, pójdę boso...". Jednego jestem pewna - przy moim olbrzymim uroku osobistym i charyzmacie wzbudzania miłości w sercach ludzi, głodować na pewno nie będę i zapuszkowana zwierzyna rozmnoży się w cudowny sposób.

I będę prababcię Kasię mogła ogarnąć westchnieniem... Bo pielgrzymka.


Na szlaku w razie trekingowej awarii, ratować mnie będą zapieprzajki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz