Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 7 sierpnia 2013

Okno na... sąsiadów

Przeprowadzki mają to do siebie, że zmieniając otoczenie, ciężko zmienić stare przyzwyczajenia. Przynajmniej tak to funkcjonuje w moim przypadku. Możliwe, że powodem tego jest fakt, iż uważam moje przyzwyczajenia za dobre. Przynajmniej dla mnie. Co do sąsiadów - nie mam informacji zwrotnych. W sumie nikt nie krzyczał jeszcze był zlazła z okna i nie zajadała śniadań tuż przed jego/jej oczami. Bo właśnie rozchodzi się o te "okna w okna".

Przez całe życie mieszkałam w jednym miejscu. Przyzwyczaiłam się, że budynek na przeciwko jest niższy (a w dodatku od wielu lat niezamieszkały z przeznaczeniem do rozbiórki) i nikt mi do mieszkania nie zagląda.To po pierwsze. Drugą sprawą jest odziedziczona po starszej kuzynce mania opalania się w oknie, siedząc na parapecie, z książką oczywiście (uporczywy brak balkonu z uporczywie świecącym nieustannie słońcem, gdyż caluśkie mieszkanie było umiejscowione od strony południowej świata). Parapet był niezbyt wygodny, ale miękka poduszka jakoś sobie z nim radziła. W przypływach nostalgii pojawiało się jednak marzenie o płaskim parapecie. I spełniło się ono na "nowym". Mam normalny parapet w moim pokoju, którego okno o poranku jest przesycone pierwszymi promieniami słońca (o ile takowe się pojawią). W korytku kwiatki o bliżej niezidentyfikowanej nazwie wyciągają swoje łodyżki w stronę światła. Sielanka. I jak w takich chwilach nie wskoczyć na parapet z kawą i śniadaniem? Nie jestem w wstanie się oprzeć. W takim nastroju chętnie powysyłałabym poranne uśmiechy sąsiadom. Jednak ich szczelnie zasunięte rolety nie stwarzają takiej sposobności. Cóż... Chyba tylko ja grzeszę otwartością.

Nie jestem typkiem spod znaku "co ludzie powiedzą", ale czasem nurtuje mnie ciekawość, jak ten mój poranny rytuał (łamany jedynie przez brzydką pogodę lub niespodziewane wypadki losowe typu - o, zgrozo - nie mam w co się ubrać) wygląda z ichniej perspektywy. Hmm...

Dżemik od M. (wspominanej już tutaj) zakończył swoją karierę w naszym domu dzisiejszego ranka związkiem z ostatnią kanapką. Nieutulona w żalu z tegoż powodu... (zarówno ja jak i kanapka).

1 komentarz:

  1. mmmm... poproszę jutro takie śniadanko... hahah ciekawe komu ja zaglądać będę do okna ;p;p

    OdpowiedzUsuń