Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

niedziela, 11 sierpnia 2013

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 5 - Głosy



Pojawiły się, gdy Mama była w szpitalu. Były pierwszą zmianą, która rzeczywiście mnie zaniepokoiła. Babci rozmowy na "głosy", jeśli się pojawiały, miały miejsce zawsze w nocy. Trwały pół godziny, czasem godzinę. Babcia zmienionym, buczącym głosem prowadziła swój monolog skierowany przeciw mnie:

"Pójdę sobie, pójdę i mnie nie znajdzie. Obudzi się rano, a mnie haha nie będzie... Pójdę sobie, pójdę, może ktoś mnie weźmie, bo ona mnie nie chce, ona mnie nie potrzebuje..." Na to ja się odzywam, że jestem, żeby nigdzie nie szła. Babcia normalnym głosem odpowiada, że dobrze. Mija kilka sekund i na nowo "buczenie".

Póki trwało to kilkadziesiąt minut, można było przeżyć. Choć leżenie w łóżku z ciałem napiętym z przerażenia nie należało do przyjemności. Jednak gdy naszą historię dotknęło najpiękniejsze przejście do Nieba, jakie w życiu mogłam przeżywać, trafiły się dwie najstraszniejsze noce w babci wykonaniu. Pierwszą przegadała o "pójściu sobie" w większości, kolejną praktycznie w całości, fundując mi tym samym wygląd rodem z rodziny Adamsów. Nie wiem, jak przetrwałabym trzecią, ale temat nagle się "urwał", zakończył, babcia pozwalała mi się wyspać... I do momentu przeprowadzki - nic, cisza, spokój. Dla mnie szok. I wdzięczność, bo czułam, kogo mogę "winić" za tę natychmiastową i jakże owocną interwencję.

Teraz każda ma swój własny kąt. Z drzwiami, które można zamknąć, by każda z nas mogła wyspać się o swojej porze - ja w nocy, babcia w dzień. Nie wiem, jak wyglądają jej noce. Czy zdarzają się jej takie "wyskoki". Ale intensywne rozmowy "głosowe" prowadzi za to teraz w łazience - buczący: "nie, nie wolno ci tu siedzieć" itp., po czym normalny głos coś odpowiada (jest cichszy, więc nie dolatuje do pokoju). Za to babcia po wyjściu z łazienki oświadcza, że więcej tam nie pójdzie, bo KTOŚ ją stamtąd wyrzucił i tak brzydko do niej powiedział: "Wypieprzaj"..

Babcia do łazienki wraca (czasem już po krótkiej chwili, nawet bardzo krótkiej...) i na szczęście nie za każdym razem KTOŚ ją z niej wyrzuca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz