Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

piątek, 23 sierpnia 2013

Jogging użytkowy i dygresja popielgrzymkowa

Praktycznie nie ma dnia, żebym go nie trenowała. Jogging użytkowy - moja pasja. Zamiłowanie do tego sportu ujawnia się w zbyt późnym wyjściu skądkolwiek i dokądkolwiek w przypadku, gdy wiem, że cel nie będzie biernie czekał, aż sobie do niego dospaceruję. Z racji trybu życia uparcie nie czekające cele są dwa - autobus i Msza św. Chociaż z tą "upartością" to lekka przesada, bo kierowca i ksiądz też się spóźniają niekiedy... Ale niestety brak na telefonie aplikacji z takimi danymi sprawia, że nigdy nie wiem, kto i kiedy się spóźni. Zostaje więc niezawodny jogging na użytek powyższy.

Trenowanie biegów na pewno ułatwiło mi "dobijanie" podczas ostatniej pielgrzymki. Na pielgrzymce "dobijanie", które zasadza się na "dobieganiu", zajmuje bardzo ważne miejsce. Bez "dobijania" marnowałyby się ogromne pokłady energii, które drzemią w pielgrzymie, a o których on bladego pojęcia nie ma, że istnieją. I dopiero konieczność "dobicia" budzi w nim taką siłę, iż człowiek ledwo idący przed chwilą, nagle biegnie, pędzi niczym sarnina, by zapełnić sobą dziurę!

Tak, pielgrzymka to czas paradoksów i doświadczenia, że "wszystko jest do góry nogami". Bo gdzie o poranku można usłyszeć w czasie rozmowy w męskim gronie pytanie: "Chłopaki, macie jeszcze podpaski?!" W ogóle największymi fanami podpasek są na pielgrzymce właśnie faceci. Może dlatego że kobiety przez cały rok obcowania z nimi wolą cierpieć z powodu nieco obolałych stóp? Nie wiem...  Ale fakt jest faktem - na pielgrzymce faceci kochają podpaski :).

Innym rodzajem lansu - tym razem dostępnego raczej kobietom - jest chodzenie wieczorem po mieście z ręcznikiem na głowie. Zważywszy, że przeważnie nocleg jest w mieście, a miejsce do spania szkołach z łazienkami o różnym stopniu atrakcyjności, najlepiej użebrać kilka minut pod prysznicem w jakimś tubylczym domostwie. Idzie się wtedy z minimalnym obciążeniem, czyli jakiś nieprzepocony ciuch, kosmetyczka i ręcznik - wszystko w łapkach, reklamówce lub worku od śpiwora (patent genialny, który muszę wykorzystać w przyszłym roku, jesli będzie okazja). Wraca się natomiast jeśli trzeba z ręcznikiem na głowie i jest to najzupełniej normalne. Taki wygląd świadczy jedynie, że mozna zbliżyć się do pielgrzyma na odległość liczoną w centymetrach, bo już nie śmierdzi. Ot co!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz