Babcia wygląda za okno. Biało (wtedy było biało). Mówi, że biało. No to ja na to, że zima. I się uruchamia proces skojarzeniowy. Babcia startuje więc z nawijką: "Jak ja nienawidzę zimy. Jak ja nienawidzę zimy. Jak ja nienawidzę zimy. Jak ja nienawidzę zimy...". Jestem w łazience i myję zęby, zatem jestem ubezwłasnowolniona chwilowo przez pastę do zębów i nie mogę od razu zmienić babcinego toru myślowego. Po chwili jednak mogę już zaeksperymentować.
Mówię do babci: "Ale zimą można wódkę pić...". I czekam, czy babci uruchomi się ciąg tekstowy związany z wódką. Babcia patrzy na mnie dziwnie.
Babcia: "Wódkę?"
Ja: "No tak, wódkę..."
Babcia (naprawdę patrzy na mnie jakbym urwała się co najmniej z choinki albo spadła z kosmosu): "Ja nie lubię wódki".
Rozłożyła mnie. Umarłam. Serio. Jest genialna. A spojrzenie (uwierzcie!) miała wyczesane :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz