Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

niedziela, 17 listopada 2013

Zawodowiec

Przychodzi w życiu taki moment, kiedy trzeba zabrać się za pisanie nieco innej publicystki. Publicystyki w zamyśle użytkowej i mającej przynieść owoce w postaci nowej pracy. Nie jestem w tym zbyt wybitna dlatego ściągnęłam do pomocy Martę (przyczynek do tegoż elaboratu - Marta w naszej znajomości zawsze była mózgiem wszelkich przedsięwzięć, a ja siłą sprawczo-wykonawczą; innymi słowy: Marta jest od myślenia, a ja od gadania). Marta pomocna w mojej bezradności okazała się niezwykle, zwłaszcza, że część edukacji mamy wspólną. I z pewnymi bólami powstało moje cv. Chociaż... Gdyby ewentualni pracodawcy dysponowali poczuciem humoru na moim poziomie, mogłabym poszaleć...*

Profil zawodowy mógłby głosić, iż mam nieodparty, wrodzony urok osobisty, który nie pozwala mi się przemęczać, więc tylko jeleń chciałby mnie zatrudnić.

Wykształcenie na każdym szczeblu wykształciło we mnie tak wielką odporność na stres, że naprawdę trzeba się natrudzić, by zmobilizować mnie do rozstania się z pernamentnym lajtowym podejściem do obowiązków (bo jakoś to będzie). Dzięki temu jestem specjalistą w wykonywaniu pracy "na wczoraj". Zawdzięczam to szczególnie studiom, które skutecznie wyleczyły mnie z resztek systematyczności (jeśli jakiekolwiek we mnie pozostały), a na pewno ją wykorzeniły i zasypały popiołem.

Doświadczenie mam równie bogate jak wykształcenie. Mam doświadczenie w użeraniu się z różnymi klientami-patafianami i nie przejmowaniu się ich wypaczonym podejściem do rzeczywistości. Potrafię jednak przejść ponad tym faktem i z radością w głosie mydlić im oczy. Najbogatsze doświadczenie mam jednak w tym, co zostało już we mnie wykształcone.

*Wszelkie podobieństwo cech jest przypadkowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz