Mamy prysznic. Niby nic nadzwyczajnego. A jednak. Przez szereg lat temat realizowała miska. Dziwne? Nie za bardzo. W XXI wieku w Polsce znam nie tak mało osób (w moim wieku), które na takim systemie się wychowało. Niektórzy funkcjonują tak do dziś. My z babcią prysznic mamy dopiero od "nowego", czyli od pół roku z hakiem.
Gdy babcia zaczęła mieć trudności z samodzielnym radzeniem sobie z czynnością, jaką jest mycie się, trzeba było opracować plan, który temat załatwiałby sprawnie i skutecznie. Tak żeby babcia była czysta i nie umordowana ponad miarę. Nauczyłam się więc z pomocą miski, umywalki i ręczników myć ją dokładnie i ekspresowo. Wprawdzie zalewało się w trakcie jakiś fragment kuchni wodą, ale efekt końcowy był zadowalający. Babcia nie myła się zbyt chętnie, ale nie miała wyjścia. Musiała ulec stanowczemu postawieniu sprawy przeze mnie (zawsze dziwiło mnie to, że jestem jedyną osobą, której domownicy się boją - od ludzi zaczynając, a na zwierzętach kończąc, ale jak to mówią: kogoś muszą się bać). Babcia zatem wyjścia innego nie miała. Zimą odpalałam wszelkie możliwe źródła ognia w kuchence i grzałam kuchnię na maksa, żeby babcia "nie umarzła". I jakoś to leciało.
Obecnie system jest o wiele prostszy. Wstawia się taboret pod prysznic, sadza babcię. Woda, mydło, woda, ręcznik. Wydawałoby się, że nic szczególnego. Ale pozory (jak wiadomo) mają tendencję do my(d)lenia. I miałam okazję się o tym przekonać, gdy ostatnio babcię kąpałam (odkąd zaistniał system prysznicowy obowiązkiem tym obarczałam Ilonkę).
Zaczynam od rozbiórki. Piżamę zwlekam z babcinego ciałka przy wtórze "tu jest zimno" (grzejnik rozkręcony na full). Umieszczeniu na taborecie towarzyszy "AaaAaaAaaaaaaa". Wodę dobieram taką "akurat", choć babcia przez większość życia lubowała się (jak miała takową okazję) we wrzątku.Teraz woda jest na pograniczu, a babcia krzyczy: "parzy, paaaaaaaarzy" i "AaaAaaaAaaa". Przestaję lać. Babcia: "Zimno. Tu jest zimno". Namydlam. "AaaaAaaaaaaaAaaaaaaaaaa". "Zimno mi. Ja stąd wychodzę!" Nie pozwalam. Spłukuję. "AaaAaaaaAaaaaaa". "Parzy". "Zimno mi". Gdy podczas polewania głowy wodą, leci jej ona po twarzy, babcia robi "Pfff... pfff.... pffff" i parska oraz pluje we mnie wodą. Nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać, bo jest przeurocza.
Proces znęcania się kończy wytarcie ręcznikiem, a potem jest jedyny przyjemny element - rozczesywanie włosów. Oczywiście na początku trochę pisków i miauków, a potem pełne zadowolenia mruczenie. Lądujemy pleceniem warkoczyka.
Piękne te włosy. Warkoczyk robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuń