Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ona

Tenże post z braku laku bierze udział w kolejnej edycji konkursu u Fidrygauki - temat: Napisz tekst zaczynający się zdaniem "Obudziło mnie kląskanie makolągwy". 

Tadaaam!!!

Obudziło mnie kląskanie makolągwy... Przetarłam oczy raz. Drugi. Za trzecim prawie wyłupałam sobie oko. Na szczęście "prawie" jest czasem niedokonanym faktu jakiegoś. Kląskanie zatem. Tak, kląskanie. Ale przecież makolągwy nie kląskają. Bo cóż to jest makolągwa? Jakie miejsce przysługuje jej w faunoflorze? Czym jest w kulturze małej ojczyzny, jaką jest rodzina, której granice rysują ściany mieszkania? Wygrzebuję nazwę z otchłani wspomnień, domowych powiedzonek zapadniętych w tyle głowy, jak tylko może zapaść się coś, czego latami się nie używało. Zatem nurkuję po tę makolągwę. Bo była. Kurna, była. Mówiło się w domu... Mówiło się... Mówiło się, patrząc przez szeroko otwarte okno w upalne dni lata, wychylając głowę i tors wprost w promienie słońca, zanurzając się w gęstość powietrza bijącą od asfaltu i z mozołem unoszącą się na nasze drugie piętro. Mówiło się, gdy obserwowało się przechodzących ludzi. Ale nie każdy przechodzień zasługiwał na miano makolągwy. Któż to zatem? Makolągwa płci żeńskiej zawsze była. Elegancka. Nosząca głowę wysoko i prosto. Cała nosząca się prosto i wyniośle. Wzniośle. Z twarzą jakby z marmuru. Twarzą głoszącą obrażenie na chodnik, po którym stąpa; na powietrze, którym oddycha;na słońce, które ją opromienia; na nędzę, biedę i patologię, przez którą przyszło jej właśnie przechodzić. Wtedy babcia albo mama mawiały: "O, ale makolągwa idzie". Towarzyszyła temu oczywiście lekka wzgarda, jaką może żywić tylko prosty człowiek wobec człowieka, który z prostym i trudnym życiem nie miał za wiele do czynienia. To niezbywalne poczucie wyższości tych, których życie nie oszczędziło. Tak, niezbywalne, niezmywalne.
Makolągwa zawsze szła milcząca. Dlatego nie rozumiem, dlaczego obudziło mnie jej kląskanie... A może to nie była makolągwa.

6 komentarzy:

  1. Może tym kląskaniem domagała się zadośćuczynienia. I poniekąd się doczekała.
    Ciekawe ujęcie tematu.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Makolągwa zawsze szla milcząca". Tak jest to był jej sposób, żeby pokazać swoją domniemaną wyższość. Ale przecież w duchu chciała zakląskać, odkląskac się na te zniewagi, przekląskać się jak człowiek z człowiekiem, znaczy - ptak z ptakiem.
    I wreszcie zakląskała - znaczy odblokowała się. Wszystko jasne.
    Świetna refleksja. Pharlap.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie makolągwy też znam ;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie napisane!
    Może ona ma chory kręgosłup? wtedy trzeba prosto i wzniośle ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas zawsze się mówiło na taką 'bździągwa', ale jak życie pokazuje, może być i makolągwa :)
    Ale z tą "lekką wzgardą prostego człowieka" coś musi być na rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Bździągwę' też zdarzało mi się gdzieś usłyszeć... (zapis fonetyczny to jednak 'bźdźungwa', tak jak 'makolągwa' była wymawiana jako 'makulungwa', o czym w treści posta zapomniałam wspomnieć). Co kraj, to obyczaj. Tylko panienki tym mianem określane wszędzie takie same :)

      Usuń