Reputacja. Każdy jakąś ma. Dobrą albo złą. Albo zgoła nędzną. Większość wolałaby mieć tę pierwszą, trzymając się jak najdalej od ostatniej. Ale reputacja jest jak pozory - może bardzo mylić. I może w jednej chwili runąć jak domek z kart. Albo jak domek zbudowany na kupie piachu. Albo na gnoju. Bo reputacja nie ma nic wspólnego z normalnym życiem - może biec zupełnie obok niego i nigdy się z nim nie spotkać. Chyba że rzeczywiście jakieś wydarzenia nas z niej odzierają i stajemy przed innymi nadzy jak ta przysłowiowa lala. Lata STARANIA SIĘ idą bujać się w mrokach zapomnienia. Bo liczy się TU i TERAZ. A TU i TERAZ nagle wszyscy zobaczyli wielką kupę w naszej małej kuwetce życia. A do tej pory było, że taka ładna, czyściutka, piękniutka kuwetka. Tyle, że wszystkim pokazujemy się z wierzchu. Tak jest poprawnie politycznie. Uznaniowo. Bo tak nas wychowali, ukształtowali, wpoili. Że trzeba się STARAĆ. STARANNIE więc z zapałem czyścimy z wierzchu nasze kubki, misy, pudła, kuwety. Szorujemy. Do białości. Zaciskamy zęby i dalej szorujemy. I co? Szorowaniem gówna z własnego życia człowiek nie wywali. Jak było, tak jest. Ale STARAMY SIĘ dalej. Bo trzeba SIĘ STARAĆ. Ale przychodzi taki moment. Powieje wiatr. Przyjdą fale. Kuwetą zachybocze w jedną czy w drugą stronę. I nagle trach. Cała zawartość naszego sterylnego mieszkanka wypierdziela się i stoimy po pas we własnym gnoju.
Taka jest kolej życia. Jakby tak nie było, to nie istniałoby sformułowanie, że ktoś stracił reputację. Ale to jest jedna z najlepszych strat, której można doświadczyć. Odruch bezwarunkowy? Zgarnąć i zagarnąć, by jak najmniej osób się dowiedziało... Może nikt nie zauważył... Nikt się nie spostrzegł... Zapomną i będzie git. Nie! Niech to gówno leży i śmierdzi. Bo właśnie tacy jesteśmy. Nędzni. Ale właśnie takimi - dziećmi umazanymi własnymi odchodami - kocha nas Bóg. I przytula. Najmocniej jak się da. Mając gdzieś, że się uświni nami, prześmiergnie itepe.
Cieszę się bardzo, że do nieba nie wchodzi się za porządność, bo bym się nie załapała. A reputacja? No jeszcze w niektórych oczach ją mam. Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz