Wyła chyba od 4.00. Może nieco wcześniej. Próbowałam ją ignorować przez jakieś 15-20 minut. Decybele były jednak na tyle silne, że nie pomogły nawet zamknięte drzwi. Wreszcie się ruszyłam. Mogła przecież leżeć pod łóżkiem. Albo unieruchomić się za pomocą kołdry. Nic takiego nie miało miejsca. Leżała spokojnie. Tylko zawodziła. Tak po prostu. Nawet wykrzesałam z siebie jakieś pokłady nieludzkiej cierpliwości i uspokoiłam ją. I to bez użycia agresji słownej, z czego jestem dumna. Bo agresji słownej i tak nigdy nie słyszy, więc nie pomaga.
Wózek jeszcze nie został przeprowadzony, ale mamy za sobą dwa całkiem dobre dni. Bez prób siadania w połowie drogi. Za to ze słyszeniem tego, czego nie powinna słyszeć* oraz dwukrotnym usłyszeniem dziś dźwięku domofonu. Poza tym nawet przez te dwa dni jest dość komunikatywna i odpowiada nie tylko na "Pić, PIIIIĆ, CHCESZ PIIIIIĆ?!!!!" Nie, nie cieszę się z wyjścia z regresu. Nie mam złudzeń. Ale cieszę się z dwóch dobrych dni.
A zaczęło się od tytułowego "Nogi mi zginęły", które wybrzmiało 1 kwietnia i bardzo mnie rozbawiło, bo sama lepiej nie określiłabym tego babci coraz gorszego chodzenia.
Naprawdę można cieszyć się z małych rzeczy. Ze zjedzonego posiłku. Z braku konieczności ciągnięcia jej na własnych ramionach do kuchni. Z chwil pewnej świadomości. Albo że wyje dopiero od 6.00, bo przecież mogłaby od 4.00 (jak zrobiła dzisiaj) ;).
*Babcia jest głucha. Jak pytam, czy chce pić, to niekiedy muszę się drzeć jej do ucha. Ale być może jest to ściema. Bo gadam ostatnio z Brudną przez telefon, nie za głośno, babcia człapie ze mną z kuchni do pokoju, ale jednak na odległość rąk, bo sobie radziła. Mówię Brudnej, że muszę przestać babci dawać czekoladę, bo to jej nie służy, na co - gdy skończyłam mówić - babcia zaczęła dopominać się czekolady. Taaa... Głucha, kurna ;).
Pani Katarzyno, parę słów, żeby nie myślała Pani, że pisze w internetową próżnię... Czytam. Czytam i podziwiam. Często o Was myślę. Życzę dużo wytrwałości. Jest Pani inspiracją :)
OdpowiedzUsuńA.
Dziękuję! Czasem mam takie wrażenie, że piszę do ściany ;-). Ale wiem, że trudno tutaj cokolwiek komentować. Mam gdzieś "z tyłu głowy" świadomość, że ma to sens, o czym co jakiś czas ktoś mi przypomni. Pozdrawiam :)
UsuńTak!
UsuńO tak!
OdpowiedzUsuń