Wczoraj darła się od 4.15. Zignorowałam. Potem dała jeszcze koncert o 6.00 i po 7.00. Wstałam dopiero ok. 7.30. Miałam lekki niedosen.
Dziś był postęp. Wprawdzie wyła znów ok. 4.15 i to tak, że ruszyłam dupę o 4.25 (tak, dla rozrywki sprawdzam, o której godzinie się drze, żeby móc podawać tutaj dokładne dane), dałam jej pić. Dudliła tak, że końca nie było widać. Ale potem już ani razu nawet nie pisnęła. Cudownie.
W dzień, nawet jak nie śpi, to jest ciuchuteńka jak myszka. Zawodzi późnym wieczorem, gdy mam zamiar zasnąć, i nad ranem. Może w nocy też krzyczy, tylko śpię na tyle mocno, że jej nie słyszę? Intrygujące to nieco.
Wczoraj usłyszała, że weszłam do mieszkania. Pierwszy raz od 3 miesięcy zarejestrowała ten fakt. I jeszcze mnie wnikliwie odpytała z tego, gdzie byłam ;).
Wózek już stoi w jej pokoju. W razie potrzeby będzie pod ręką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz