Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 22 października 2014

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 62 - Babcia i fabryka czekolady

Przespałam piątą noc z rzędu. Niewiarygodne. Zaczynam się już powoli przyzwyczajać. Życie nabiera tęczowych barw. Szczególnie, że trzy pierwsze były z udziałem prochów, ale od dwóch dni wprowadzamy prochową rewolucję. Żel przeciwbólowy w użyciu i zwykła przeciwbólówka w rezerwie. I - póki co - nie mam traumy, nie blednę, nie zasypiam na stojąco. Jest nieźle. Dla odmiany jednak nie mogę jej nakarmić. Dopomina się, domaga jedzenia. A ja wysilam szare komórki na potrzeby kulinarnych atrakcji.

Niekwestionowanymi liderami są jednak chleb z nutellą i kakao, a także deserek "z niespodzianką"*. Oczywiście nie dostaje wszystkiego "na raz" (chociaż babcia raczej nie widziałaby problemu w takim wariancie). Kakao i nutelka pojawiają się kilka razy w tygodniu. Deserek raz na jakiś czas. Na przykład ostatnio kupiłam jej czteropak. Po jednym na każdy dzień. Zasady muszą być.

Wczoraj deserek był chyba między drugim śniadaniem, a obiadem. Po obiedzie też się ulitowałam i babcia dostała dwie kostki czekolady. Na kolację (w moim przekonaniu była to wówczas kolacja) było kakao i chleb (bez nutelki). Ale kolacja nie była kolacją, bo po godzinie albo dwóch babcia nadal nie spała, więc powrócił głód. Na stole wylądował więc sporej wielkości kawałek chleba. Z nutellą. Pożarła 3/4 w systemie ratalnym. Potem poszłyśmy spać. Zdążyłam zasnąć, przebudziłam się i usłyszałam ciche poruszenie w kuchni. Zastałam babcię nad dwoma pustymi opakowaniami po czekoladowych deserkach... Dobrze, że więcej w lodówce nie było, a nutelka w szafce schowana, bo już kiedyś dyskretnie się dobrała do słoika i wyjadała ją palcem. 

Gdyby ją jednak kiedyś wpuścić do fabryki czekolady... 


* Takie biedronkowe monte. Niespodzianką jest to, że czekolada jest schowana pod białym kremem.

2 komentarze:

  1. Toż takie biedronkowe "monte" jest bardzo malukie. Dla dzieci chyba. Ja zjadałam dwie porcje na raz, to i babcia daje radę. Teraz nie jadam już żdnego "paskudztwa", każdemu polecam taką abstynencję:)).
    Wiem, starsi ludzie lubią, mój wujek bez przerwy się dopominał, choćby dopiero przed chwilą zjadł:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie twierdził, że nie jadł? ;)). Czasem trochę "paskudztwa" nie zaszkodzi. I tak jesteśmy tak zakonserwowani, że nie rozłożymy się przez wieki.

      Usuń