Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 31 lipca 2013

Lala Jacka

Jacek to Jacek Dehnel. Pisarz. Rasowy literat, który i pisze i mówi piękną polszczyzną. Trochę dziwnie to brzmi, ale ja nie mogłam się go nasłuchać. Dinozaur. Lala to "Lala" czyli książka Jacka. Książka o jego babci i jej powolnym odchodzeniu, takim pochłanianiu człowieka przez starość. Nie chodzi o jakąś długą i ciężką chorobę, ale o takie tracenie kontaktu ze staruszką, która powoli, aczkolwiek stanowczo przenosi się w swój własny świat. Zmiany miażdżycowe - jak określiłby to Wuj.
W książce jest trochę doczesnych zmagań np. z chorobliwym drapaniem się. Dehnel mógł sobie pozwolić na takie szczególiki, gdyż wiedział, że czytelnik dostanie książkę do ręki, gdy babcia przejdzie smugę cienia. I snuje swoją piękną historię, w której najprawdziwsza historia Lali plecie się z jej subiektywnym przekazem losów własnych, okroszonym nie zawsze poprawnym politycznie komentarzem.
Jacek ma trzeźwy ogląd sytuacji - wie, w jakim momencie znajduje się Lala. Wie, że czasem to, co opowiada, to bujda na resorach. Ale jest w nim miłość, czułość i wyrozumiałość. Wyrozumiałość jaką ma się wobec tego, kto nie jest winny własnych przewin. Wobec kogoś, kto zostaje ubezwłasnowolniony przez starość. Wtedy więcej się wybacza. Choć nie zawsze jest to takie łatwe.

Jacka Dehnela i jego opowieści słuchałam pewnej ciepłej nocy w zaciszu niewielkiego dziedzińca, gdzie na krzesełkach, schodkach, murku i w oknach siedzieli prowincjonalni zjadacze książek. I trochę lokalnej śmietany do smaku. Po spotkaniu za pożyczone pieniądze kupiłam "Lalę" i poleciałam po wpis. Poprosiłam o podwójną adresację autografu. Zdziwienie. Wyjaśniam - dla mnie i dla babci. Że to ten etap. Błysk w oczach. Nić porozumienia. Wiemy, co jest grane.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz