Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

wtorek, 23 lipca 2013

Na początek małe wyjaśnienie dlaczego "zapieprzajki" i jeszcze do tego zielono-niebieskie.
Zapieprzajkami nazwał kiedyś mój znajomy moje trampki, używając do tego określenia "fajne". Trampki były rzeczywiście genialne, przyciągały wzrok oryginalnym wzorem, przeżyły dwa spływy kajakowe, a kosztowały mnie jedynie 3 zł. pozostawione z dziką radością w nieistniejącym już Lider-Price.
Zielone - bo bardzo lubię ten kolor (mam jedną zieloną ścianę w mieszkaniu), kojarzy mi się z wiosną, rodzącym się życiem, przyrodą.
Niebieski - to po prostu niebo. Tylko i aż. Aż nazbyt często w nie patrzę i wówczas zdarza mi się omijać wzrokiem znajomych przechodniów, słupy, słupki, rowerzystów lub samochody. Niektórzy nazywają to roztargnieniem. A roztargnienie to "pokrewieństwo z Panem Bogiem. Jeśli istnieje i ma poczucie humoru" (jak określił ów problem T. Konwicki w "Kalendarzu i Klepsydrze" - strasznie nudna książka). W ten sposób zakreśliliśmy małe koło i wróciliśmy do nieba.
Reasumując - zapieprzam (szybko chodzę) w zapieprzajkach (trampkach) po ziemi, którą kocham i trochę jedną nogą w niebie, do którego nieco tęsknię (wciąż za mało) z różnych powodów, o których być może coś napiszę.

1 komentarz: