Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

poniedziałek, 19 września 2016

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 89 - Nieprzeciętne.

Dziwnym trafem odkryłam wczoraj forum dla opiekunów osób z Alzheimerem. I się naczytałam. O lekach, których nazwy pierwszy raz na oczy widziałam, na które opiekunowie wydają mniejsze lub większe fortuny, a które oczywiście są zmieniane na każdym etapie choroby. O wożeniu podopiecznych po lekarzach, robieniu tomografii komputerowych i innych kosmicznych badań. O walce z chorobą, z którą wygrać się nie da, a tym samym walce ze śmiercią, na którą nie ma zgody, a ona przecież i tak nastąpi. Prędzej czy później ten człowiek po prostu umrze. Może to leczenie przedłuży jego egzystencję o rok lub dwa. Ale co to za życie w ciągłej tułaczce po lekarzach, stresie, bo nie wiadomo, co się dzieje, a przecież jednak coś się dzieje. Co to za życie z opiekunem, który jest totalnie wycieńczony psychicznie (moje "mam dosyć" wydaje się przy tych sytuacjach lekką niedyspozycją).

Mamy to niesamowite szczęście, że babcia jest w grupie osób z AD, które nie są agresywne. 40-50% przypadków chorych na Alzheimera stosuje przemoc wobec swoich opiekunów. Potrafią gryźć, drapać, bić, rzucać przedmiotami itd. Babcia ma humory. Strzela fochy. Kiedy jej choroba była mniej zaawansowana, rzuciła krzesłem w trakcie jednej z jej licznych histerii. Albo tak trzasnęła drzwiami, że aż huknęło. To nie był najłatwiejszy czas i dla mnie postęp choroby okazał się jednak błogosławieństwem.

Wiedziemy zatem dość stabilne życie, w którym mam czas na regenerację. Kiedy wychodzę z domu, nie myślę o babci. Bo po co? Niezależnie od tego, czy będę 100 metrów czy 100 kilometrów od domu, moim myśleniem nic nie zdziałam, nie pomogę. Może w tym czasie zdarzyć się wszystko, może nic się nie zdarzyć. Ale kiedy nie myślę, kiedy się restartuję, pomagam przede wszystkim sobie, a pośrednio także babci. Nie ma nic lepszego niż wyluzowany opiekun ;). Nie wydzwaniam, nie dopytuję, czy wszystko ok. Jeśli wydarzyłoby się coś naprawdę poważnego, dostałabym informację. Kiedy zamykają się za mną drzwi,w pewnym sensie przestaję być opiekunką. 

Raczej nie możemy z babcią robić za wzór. Każdy po swojemu radzi sobie z tą chorobą. Lepiej albo gorzej. Może niemal totalne olanie służby zdrowia nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale u nas po prostu się sprawdza (chociaż jak się naczytam takich różnych rzeczy, to mam jednak pewne wątpliwości ;)). Ale nie jestem panem życia i śmierci babci. Potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć. Wypuścić to z rąk. Chyba trochę się udało, chociaż trudno obiektywnie ocenić swój własny stan psychiczny. Jednak nie sypią mi się relacje, zamiast potępiającego wzroku znajomych mamy fanów na fejsiku i w blogosferze, W miarę możliwości realizuję swoje pasje. I mogę ucieszyć się różnymi rzeczami. Jak ten niedawny poranek z książką, Alzheimerem i autystykiem :).










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz