Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

niedziela, 18 września 2016

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 88 - Alzheimer jest kolorowy - mały spacer po otępieniu starczym.

Nie potrzeba wiele. Naprawdę. Ostatnio czytałam trochę na temat opieki nad osobą z Alzheimerem. Popełniam wiele grzechów w tym temacie. Chociaż poprawność polityczna, za której niestosowanie dostałam ostatnio po uszach, nakazywałaby napisać, że wszystko wypełniam jak ta lala; a tu bardziej tralalala. No cóż. Nie umiem serwować posiłków o stałych porach. Czasem obiad wstrzeli się około 14.00. Czasami. Tak, babcia (o, zgrozo!) dostaje produkty mleczne. Piszą, że nie powinna ich strawić. Trawi. Nie mielę wszystkiego na papkę, nie gryzę za nią i nie przeżuwam. Wprawdzie nie dostaje krwistej wołowiny czy czegoś podobnego, ale z całą resztą sobie radzi. Trawi. Nie dostaje 4-5 posiłków dziennie. Dostaje trzy. Przynajmniej dwa z nich zjada na dwie lub trzy raty - jak to przeliczyć? Mamy jednak pewien sukces - pozwalam jej jeść rękoma, więc dzięki temu je samodzielnie. To wypełniamy książkowo. Proszę o fanfary. 



W łazience przez noc świeci się jednowatówka - to też możemy odhaczyć na plus. Babci pokój jest najbliżej łazienki (książkowo). Chociaż akurat ten pokój trafił się jej z innego powodu - był najmniejszy. Jest to jego wielka zaleta - w mniejszym pokoju trudniej jest się zgubić (co i tak się niekiedy zdarza).

Nie mamy całego mieszkania wyłożonego matami antypoślizgowymi. Na szczęście babcia sama o to dba. Zapluta resztkami jedzenia podłoga jest czasami tak brudna, że nie sposób się na niej poślizgnąć. Nie okleiłam też wszystkich krawędzi miękkimi szmatami. Liczę w tym względzie na Opatrzność. Nie mam szafek na środki czystości zamykanych niczym sejfy. Kolejne zadanie dla Opatrzności. Zamykam jednak dopływ gazu do kuchenki, żeby zabawa kurkami nie skończyła się wysadzeniem w powietrze bloku. Od paru lat to wystarcza. Naprawdę.

Służbę zdrowia całkiem sobie odpuściłam. Już osoby 80+ w naszym systemie są persona non grata, a co dopiero 90+. Plus stres. Dużo stresu. I dla mnie, i dla niej. Robienie nic wychodzi nam na zdrowie. Na przykład po wakacjach słuch babci wrócił. Nastąpiło cudowne samowyleczenie stanu zapalnego. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, by mieć w nosie lekarzy. 

Moja teoria jest taka: nawet najbardziej fachowa, sterylna i książkowa opieka nie zastąpi miłości i czułości. Babcia to ma. Ma przytulania, głaskanie i całowanie. Nie zawsze jestem dla niej miła. Nie zawsze się da. Nieskończona cierpliwość jest fikcją. Ale miarą jest fakt, że babcia nie ma depresji. W granicach mieszkania i bezpieczeństwa własnego oraz otoczenia (a także mojej cierpliwości) może robić, na co ma ochotę. Wychowanie bezstresowe poziom hard. Nie jest intruzem. Jest domownikiem. Pogłębia się jej otępienie i wycofanie, ale jest spokojniejsza, bardziej ugodowa i uległa. Ma swój świat i nikt na siłę go z niej nie wyrywa. 

Może jest kolorowy. Bo babcia lubi kolorowe rzeczy. Dostała ostatnio nowe gify. Trochę żuliłam, bo wiadomo - aż tak bardzo ich brak nie byłby dla babci bolesny, ale ostatecznie się szarpnęłam. Tacka jest po to, żeby nie rozpierdzielała jedzenia i picia w promieniu kilku lat świetlnych.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz