- Co jesz? - pyta babcia, kiedy ląduje przede mną talerz z jedzeniem. Ona swoją porcję już pałaszuje oczywiście.
- To, co ty.
- Mhm.
Trzeba dojeść to, co zostało z imprezy (w sporym zapasie), więc na stole pojawiają się wszelkie wariacje tego, co zapycha lodówkę. Na szczęście babci w te mroźne dni apetyt sprzyja, więc czyści półmiski z ich zawartości. Na zmianę z tymi słodyczami, które zalegają w szafkach. Chociaż przydałoby się jutro zrobić dzień bez słodyczy. Żeby trochę jej organizm odcukrzyć (pomimo zimy...). Zwłaszcza, że można zawalczyć za pomocą klusek w kształcie kokardek - okazuje się, że ta wersja jest także ulubioną mojej dwuletniej chrześniaczki. Zatem kokardki rulez!
Niestety zaistniał inny problem. Babci wieczorami się nudzi. Książki mają ograniczoną wielkość liter. Tym bardziej krzyżówki, które też stanowią problem sam w sobie - Supełek przerasta już zdolności intelektualne babci, więc wpisuje ona cokolwiek, jak leci, a jak już coś wie, to potem się to i tak nie zgadza z pozostałymi wpisami. Zniechęca się więc systematycznie. Ale! Olśniło mnie dzisiaj. Pogrzebałam trochę w Internetach w poszukiwaniu krzyżówek dla najmłodszych dzieci, by je w jakiejś zastraszającej wielkości wydrukować. Niestety, bida jest. Będę więc rozwijała się jeszcze bardziej (okazuje się, że to jest możliwe - o zdziwo) i zajmę się krzyżówkotwórstwem. Chyba że ktoś też chce się pobawić i wspomóc. Sądzę, że jak będzie z dziesięć różnych wariantów to wystarczy - babcia nie jest pamiętliwa.
Ponadto znalazłam opowiadania dla dzieci, które również pójdą do druku z piętnem odpowiedniej czcionki. Damy radę. Do tego radio. Jakoś trzeba przetrwać długie zimowe wieczory...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz