Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

czwartek, 27 listopada 2014

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 65 - Parzystych czasem nie uznajemy, czyli o matematyce, która daje poczucie bezpieczeństwa

Babcia już dawno przestała liczyć ludzi. Już dawno przestała liczyć TYLKO ludzi. Liczy np. kroki. I chyba wiele innych rzeczy, o których nie mam pojęcia.

Obudziła się z popołudniowego snu przed 17.00. Akurat w obiad. Idealnie. Przyszła do kuchni i się zaczęło:

- To ile masz?
- Co? - pytam zbita z tropu.
- Bo się w nocy obudziłam, ty siedziałaś i liczyłaś...
- Co liczyłam?

Milczenie i lekka nerwowość malująca się na twarzy z powodu nie rozumienia przeze mnie spraw oczywistych. I niemoc, by jaśniej wypowiedzieć swoje myśli.

- Wstałam w nocy. Śniło mi się.
- Co ci się śniło? - Tulę, no bo co innego można w takiej sytuacji zrobić.

Milczenie. Podaję zupę. Siada.

- To ile będę miała?
- Czego?
- Jak zjem zupkę, to ile będę miała?

Obie jesteśmy bezradne. Ja wobec jej umysłu. Ona wobec tego samego. Babcia wcina pomidorówkę z makaronem w kształcie kokardek.

- Nie wiem ile mam.
- Czego?
- Zupki.
- Możemy liczyć kluski. Od teraz. Jedna, druga...
- ... siedem, dziewięć, jedenaście, dwanaście... [kluski się kończą, więc na finiszu babcia liczy według własnej logiki tylko łyżki zupy] ...dwanaście, trzynaście, piętnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia jeden, dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery.

Zjadła. Trochę pokaszlała. Dałam więc chusteczki.

- To też? [policzyć - dopowiedzenie moje, bo o to chodziło].

Potem liczyła jeszcze koraliki w różańcu i chyba litery lub wyrazy w książce, bo zamknęła ją ze słowami sto dwadzieścia.

- Wystarczy? Mogę iść spać?
- Dolicz do stu trzydziestu.

Stała i liczyła. A teraz znów czyta. Chyba. Bo może jednak liczy. Muszę kupić jej kolorowe liczydło. Bo może to, co da się policzyć, staje się bardziej oswojone?

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ależ ona wie, ile ma lat! Niezmiennie (jak przystało na kobietę) lat ma osiemnaście :)

      Usuń
  2. A wiesz, dziewczynki też wszystko liczą. Od kilku dni non stop. Tyle że Wiki łyżki zupy odmierza sylabami: "Ma, me, mi, mo, mu, my, pa, pe, pi, po, pu, py...". Większość policzalnych rzeczy liczą po angielsku - jeśli do trzech. Zaś od siedmiu w górę zawsze po polsku. Przeważnie więc jest łan, tu, tri, ćtely, sinko, seiś, siedem, osiem, dedet, dedet!

    Coraz wyraźniej widzę te analogie między początkiem i końcem życia. Takie same fascynacje, zajęcia, problemy komunikacyjne, upór w dążeniu do (tylko sobie znanego) celu, drążenie tematu i cała masa innych kwiatków... Trzymaj się cieplutko i pij dużo melisy (trochę pomaga)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też odkrywam te analogie i okazuje się, że wiersz ks. Jana Twardowskiego o starości nie jest na wyrost.

      Taką analogią jest też to, że jesteś dla kogoś całym światem - tym bardziej, im bliżej początku lub końca życia.

      Usuń