Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 16 lipca 2014

Afrykański akcent

W Boże Ciało między byciem kucharką i byciem budowniczym, popracowałam trochę w zawodzie i przemaglowałam księdza, który przyjechał z Kenii. Wywiad już po oficjalnej publikacji (choć autorsko skrócony), zatem niech i tutaj zaistnieje. W pełnej i pierwotnej wersji.

Katarzyna Strzyż: Jest ksiądz proboszczem parafii w Laare od początku jej istnienia, czyli od 11 lat. Jakie były okoliczności powstania parafii?
Ks. Peter Nthiga: Jestem księdzem diecezjalnym, pracuję w diecezji Meru. 11 lat temu zostałem poproszony przez księdza biskupa, aby założyć parafię w wiosce Laare.

Czy może ksiądz powiedzieć coś więcej na temat parafii, w której pracuje?
W prowadzeniu parafii pomagają mi dwaj księża, również Kenijczycy. Ponadto w misji, którą założyłem przy parafii, pracuje 5 Sióstr Orionistek, dwie z nich - s. Alicja Kaszczuk i s. Alberta Pietroczuk, pochodzą z Polski. Nasza parafia rozwija się dynamicznie. Poza kościołem w Laare mamy także 13 kaplic dojazdowych. Budujemy te kaplice z myślą o parafianach, którzy z uwagi na dużą odległość od Laare i brak środków transportu nie są w stanie przybyć do kościoła na Eucharystię. Parafia liczy 18 tys. chrześcijan. Podczas ostatnich Świąt Wielkanocnych ochrzciliśmy 183 dzieci, zaś od początku istnienia Parafii ochrzciliśmy ponad 4800 dzieci.

Jak wygląda duszpasterstwo w tak rozległej parafii?
Duszpasterstwo jest dużym wyzwaniem (śmiech). W każdą niedzielę odprawiane są trzy Msze Św.
w kościele w Laare i po jednej Mszy Św. w każdej z kaplic, do których dojeżdżamy na motocyklach. Staje się to szczególnie trudne w porze deszczowej. Ponadto dużym utrudnieniem jest brak zwyczaju zamawiania intencji mszalnych. Mamy wiele potrzeb, ale brakuje nam finansów. W pierwszej kolejności, z uwagi na rozwój parafii i wzrost liczby wiernych, musimy wybudować kolejne kaplice. Ufam, że znajdą się środki na ten cel. 

Jak przedstawia się korzystanie z sakramentów?
Tak jak wcześniej powiedziałem, kościół z dnia na dzień wzrasta w liczbę wiernych i to nas cieszy. Ludność lokalna nadal żyje w głęboko zakorzenionej tradycji plemiennej, według której rzeczą naturalną jest poligamia. Maż posiada kilka żon, na których spoczywa obowiązek utrzymania rodziny. Jednakże chrześcijanie patrzą na to inaczej. Ich związki małżeńskie to mąż i jedna żona. Rodziny przyjmują sakramenty, dlatego też tak ważne są kaplice dojazdowe. Dzięki nim docieramy 
z Ewangelią i sakramentami do parafian, których domostwa są bardzo oddalone od kościoła w Laare.

Czy wierni angażują się w życie parafii?
W parafii działają grupy parafialne w podziale na grupę mężczyzn i kobiet. Wspólnie rozmawiamy o sprawach dotyczących parafii, omawiamy różne problemy, zajmujemy się pomocą biednym dzieciom. Dużym zmartwieniem dla nas jest Catha, czyli Mirra, popularny narkotyk hodowany w Kenii, a stamtąd eksportowany do Mombasy i Europy. Mieszkańcy wiedzą, że Mirra nie jest niczym dobrym, a jednak hodują ją i zażywają. Ponadto małe 5-6 letnie dzieci często są wykorzystywane do zrywania liści Mirry, ponieważ mają delikatne dłonie i nie uszkodzą rośliny. Z głodu także one zaczynają żuć liście tego narkotyku. Pracując przy tej uprawie, dzieci nie chodzą do szkoły. Dlatego też staramy się im pokazać inne zajęcia, które stanowią alternatywę dla takiej pracy. 
Inną troską, związaną z dziećmi, jest HIV, którym często zarażają się od matki w okresie płodowym. Dlatego, kiedy dziecko trafia pod naszą opiekę np. z powodu śmierci matki, kierujemy je do szpitala celem wykonania testu i jeśli okazuje się, że jest ono zarażone wirusem HIV, otaczamy je opieką medyczną. Niestety brak przestrzegania norm moralnych przez pary, również sprzyja zarażaniu się tym wirusem.
Ogromnym problemem jest bieda, dlatego też grupy parafialne angażują się w pozyskiwanie środków finansowych i tworzenie funduszy, które następnie w formie pożyczki trafiają do konkretnej osoby, która po wcześniejszym przygotowaniu i edukacji, założy działalność. Dzięki temu staje się samodzielna, może utrzymać rodzinę i zwrócić pożyczkę. Jest to sposób na wychodzenie z biedy.
Wspomniana grupa mężczyzn raz na trzy miesiące wyjeżdża także do każdej z 13 kaplic i ewangelizuje okolicznych mieszkańców, którzy nie chodzą do kościoła. Podobnie robią młodzi, którzy w sposób radosny w tańcu i śpiewie głoszą Jezusa. Dzięki temu mamy tak wielu chrześcijan. Ponadto przy tej okazji rozeznają, z jakimi kłopotami zmaga się tamtejsza społeczność i po powrocie przedstawiają raport radzie parafialnej.

Wspomniał ksiądz, iż dzięki ewangelizacji, jest coraz więcej chrześcijan. Czy wiąże się z tym także wzrost powołań? W Polsce zaczyna być to obecnie problemem.
W Afryce jest bardzo dużo powołań. Czasem biskup odmawia przyjęcia niektórym kandydatom 
z powodu braku miejsca w seminarium. W mojej diecezji, Meru, jest obecnie 140 kleryków. Formacja trwa 9 lat: pierwszy rok to tzw. rok przygotowawczy, następnie są 3 lata filozofii, 1 rok praktyki pastoralnej i 4 lata teologii. Zgodnie z prawem kanonicznym świecenia kapłańskie można otrzymać mając ukończone 25 lat.

Czym jeszcze zajmuje się parafia i na czym dokładnie polega Wasza współpraca z Fundacją Księdza Orione Czyńmy Dobro?
Nasza parafia prowadzi cztery szkoły podstawowe. W budynku każdej ze szkół znajduje się przedszkole. Jako nauczycieli zatrudniamy siostry zakonne i osoby świeckie. Edukacja podobnie jak 
w Polsce rozpoczyna się od przedszkola, następnie uczeń przez 8 lat uczęszcza do szkoły podstawowej. Nauka w szkole średniej trwa 4 lata. W  styczniu br. otworzyliśmy nową szkołę 
w miejscowości Ndumuru, oddalonej o 40 km od Laare. Jednakże szkoły w wioskach kenijskich nie wyglądają tak jak w Polsce. Nasze szkoły wymagają wielu prac adaptacyjnych. Na przykład szkoła 
w Ndumuru to jedynie gołe mury budynku bez okien, drzwi i podłogi. A mimo to dzieci się uczą. Dzięki współpracy z Fundacją Księdza Orione Czyńmy Dobro, pozyskujemy darczyńców z Polski, którzy w ramach podjętej adopcji na odległość wspierają naszych uczniów zarówno duchowo jak 
i materialnie. 70 zł miesięcznie wystarczy, aby dziecko było ubrane, wyżywione i miało zapewnioną edukację oraz dostęp do opieki medycznej.
Wraz z Fundacją Księdza Orione Czyńmy Dobro w kwietniu br. uruchomiliśmy także projekt pn. Krowa dla misji w Laare. Projekt polega na pozyskaniu środków na zakup krowy, aby dzieci mogły codziennie wypić szklankę mleka. Koszt zakupu krowy to 1 000 euro. Jest to bardzo duża kwota w przeliczeniu na walutę kenijską. A mleko jest niezbędne, ponieważ duża umieralność rodziców powoduje, że do misji trafiają maleńkie dzieci, którym trzeba dostarczyć mleko aby przeżyły. Dodam ze 70% dzieci to sieroty.

Ile dzieci obecnie jest objętych pomocą przez Fundację?
Ponad 800 dzieci zostało objętych pomocą w ramach projektu pn. Adopcja na odległość dzieci z Kenii z wioski Laare. Wiele dzieci jednak jeszcze czeka na wsparcie i dlatego szukamy nowych darczyńców, ponieważ jako parafia i misja Sióstr Orionistek, którą założyłem w Laare, otaczamy pomocą wszystkie dzieci, które tego potrzebują, niezależnie od wyznania ich rodziców. Są wśród nich chrześcijanie, muzułmanie i niewierzący. Wychodzimy z założenia, że dziecko, gdy dorośnie, samo zdecyduje do jakiego wyznania będzie przynależeć, a teraz najważniejsze jest aby uratować jego życie i zapewnić mu szansę na lepsze jutro. Jestem w Polsce na zaproszenie Fundacji i pragnę zaświadczyć, że wszystkie środki przekazane przez Darczyńców trafiają do nas. Dziękuję w imieniu dzieci za tę ogromną pomoc, jaką Polacy im okazują.

Czy realizujecie jeszcze inne projekty?
Tak. Obecnie poszukujemy darczyńców, którzy zaangażują się w projekt Studnia dla Laare, gdyż brak dostępu do wody jest poważnym utrudnieniem. Mieszkańcy, aby zdobyć wodę w porze suchej, są zmuszeni pokonywać odległość nawet do 30 km. Idą, dźwigając baniaki. Wioska Laare jest podłożona na terenie wulkanicznym, dlatego tak trudno jest pozyskać wodę. W grudniu 2013 r. po kilku próbach, przy użyciu specjalnych maszyn, na głębokości 280 m wreszcie udało się nam znaleźć wodę, ale z powodu braku rzek woda rozchodzi się w korytach i trudno ją uchwycić. Obecnie jedynym rozwiązaniem są cysterny, które będą gromadziły wodę w porze deszczowej. Potrzebujemy zakupić
3 cysterny a koszt jednej to 800 euro.

Dziękuję za rozmowę.

Ks. Peter przebywa w Polsce po raz pierwszy. W dniach od 3 do 30 czerwca wraz z koordynatorami 
i wolontariuszami Fundacji Księdza Orione Czyńmy Dobro odwiedza parafie, szkoły i różne instytucje, aby przybliżyć ludziom problem biedy, braku wody i braku dostępu do edukacji. Jednocześnie 
Ks. Peter zachęca do wsparcia projektów misyjnych realizowanych przez Fundację na rzecz Laare. Więcej o projektach: adopcji na odległość, zakupu cystern na wodę i zakupu krowy dla misji można znaleźć na www.czynmydobro.pl


Słit focia też była ;-)
Dogadaliśmy się z pomocą tłumaczki. Choć afrykańska wersja angielskiego w wykonaniu księdza niekiedy powalała także i ją.

2 komentarze:

  1. Aż chce się jechać i Im pomagać, co nie Kasia? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam moją małą afrykańską misję w domu. Póki co. I póki co jest najważniejsza i nie zamieniłabym jej na żadną inną :)

      Usuń