Przychodzi taki dzień, kiedy należy zmienić atmosferę. Dosłownie. Wzbić się wyżej. I zmienić klimat. Dosłownie. Wylądować wśród południowców o południowym temperamencie, południowych oczach i sercach. Pijących wino do każdego posiłku i każdego dnia celebrujących silentium sacrum w postaci sjesty.
Wrócę z końcem lipca jeśli:
- nie rozbijemy się, lecąc do lub wracając
- nie zostanę utopiona w którejkolwiek włoskiej fontannie, zrzucona z siódmego piętra naszego lokum lub w jakikolwiek inny sposób pozbawiona życia z rąk przyjaciół, mimo koszulki z Małą Mi i bezcennym tekstem "Mnie się kocha zawsze i mimo wszystko".
- nie zwęgli mnie włoskie słońce
- nie zgubię się (co jest jednak wysoce prawdopodobne, gdyż mam takowe tendencje).
Zważywszy, że pierwszy raz będę samolotowała, więc poziom atrakcyjności urlopu ma owy dodatkowy bonus. Dlatego towarzyszyć będzie nam niezbędny poradnik, traktujący o tego typu fanaberiach:
Satan Asso, "Zwierzenia skruszonego diabła, czyli o różnych sposobach kuszenia".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz