Babci mentalnie się pogarsza. Bardzo nawet. Zrobienie zastrzyku, przebranie pampersa czy wykąpanie okupione jest krzykiem i groźbami w stylu "bo cię ugryzę!". Żeby jeszcze zatrzymywała się na groźbach. A gdzie tam! Gryzie, wbija paznokcie w skórę wroga, drapie, wali na oślep z klaskacza lub wręcz napieprza nas pięściami. A siły to ona ma sporo. Wkurza ją jeszcze, jak czasem trzyma jej ktoś butelkę z piciem. Co jednak trzeba robić, bo występuje paradoks - drze się, że chce jej się pić, a butelkę trzyma w taki sposób, że jedynie smoczka pociamkać może, ale się nie napije. Albo chce schować butelkę pod kołdrę, co ewidentnie spowoduje katastrofę, więc trzeba jej tę butelkę wyrwać, a ma ją zakleszczoną tak mocno w swoich rękach, że do najłatwiejszych czynności to nie należy.
Walczymy zatem, a walka zaczyna być iście na pięści. Dobrze że zima. Jak będę miała siniaki na ciele, to przynajmniej spod tych warstw ubrań nie będzie widać. Twarz trzymam z dal od niej, ale w sumie nie zna się dnia ani godziny. Może kask sobie kupię. Taki jak hokeiści mają. I ubranie ochronne. Się dzieje. Szczególnie, że 18 września pojedziemy na zdjęcie rtg biodra. Będę mogła być przy babci, trzymać ją za rączkę, głaskać i uspokajać. Nie wiem, jak to się skończy. Dla mnie. Może wezmę tonę czekolady. Babcia lubi. Potem najwyżej przez miesiąc się nie wypróżni, ale chociaż da sobie zdjęcie zrobić, jak będzie dobrze przysposobiona.
Pojawił się pomysł, żeby wozić babcię na rehabilitację. Wtedy tłukłaby kogoś innego. Ale to musiałby zarządzić ortopeda, który najpierw musiałby zobaczyć zdjęcie. Więc - jak Bóg da.
Pojawił się pomysł, żeby wozić babcię na rehabilitację. Wtedy tłukłaby kogoś innego. Ale to musiałby zarządzić ortopeda, który najpierw musiałby zobaczyć zdjęcie. Więc - jak Bóg da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz