Opowiadam o babci. Tak normalnie. Że chodzi i ciągle o wszystko pyta. Że wszystko musi być na już. Zwłaszcza jedzenie. Jak nie ma, to wyje. Tak jak wyje pod prysznicem. Takie zwyczajne rzeczy. W sumie bez relacjonowania bardziej spektakularnych akcji. 13-latka pyta: jak ty to wytrzymujesz?
Nie wiem*. Nie jest przecież najgorzej. Zazwyczaj jest całkiem znośnie. Choć w ostatnich dniach mam zniżkę. Po dwóch histeriach urządzonych w przeciągu dwóch dni na okoliczność mojego wyjścia z domu. Przedwczorajsza histeria cięższego kalibru została pokonana fortelem. Gdy była w łazience wyniosłam na klatkę schodową torbę i kurtkę. Wzięłam worek śmieci i powiedziałam, że idę je wyrzucić. Zgodziła się. Oczywiście poprosiła, żebym drzwi zamknęła na klucz. Ubierałam się potem już na klatce. Wczoraj nie było nawet źle. Tylko groziła, że wyjdzie z domu, jak mnie nie będzie. Ale przynajmniej nie robiła sobie krzywdy. Wyszłam i zamknęłam drzwi. Zostawiłam ją szarpiącą klamkę. Wieczorem były z babcią wolontariuszki, więc mogłam już wyjść legalnie. Odparować przez dwie godziny. Ale i tak po powrocie nie byłam w stanie pisać, chociaż powinnam szybciorem stworzyć dwa teksty. Nie pozwalało mi ciśnienie, które wróciło na swoje miejsce i krążąca babcia. Nakarmiłam. Pogasiłam światła. Poszłyśmy spać. Budzik zadzwonił przed 4.00. Taki miałam plan. Usiąść do pisania w ciszy i spokoju. Wstałam cicho. Babcia też.
Przez trzy godziny pisania wstawałam/odrywałam się od klawiatury, żeby ją nakarmić (jeden raz), zmienić gacie (jeden raz), zobaczyć, czy nie demoluje kuchni (kilka razy), przykryć kołdrą (wiele razy), odpowiedzieć na podstawowe, egzystencjalne pytania (po wielokroć). Ale dałam radę. Do 7 udało mi się stworzyć pierwszy tekst. Zważywszy, że kilka razy gubiłam i odnajdywałam wątek, to i tak nieźle.
Ratuję się powtarzaniem sobie: inni mają gorzej, inni mają gorzej, inni mają gorzej... Nawet pomaga. Trzeba się wziąć w garść przecież.
*Trochę wiem. Bo tak zupełnie czysto po ludzku nie dała bym rady.
Moje uznanie. Ja do pisania muszę mieć święty spokój.
OdpowiedzUsuńU mnie to zależy co się pisze. Licencjat i magisterkę pisałam na balkonie w ramach stworzenia sobie świętego spokoju ;)
UsuńŚciskam! Mocno!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń