Jakiś czas temu, molestowana z wszech stron, gnębiona i nękana przez różne osoby, że mam dać sobie pomóc, zgłosiłam siebie i babcię do Fundacji. Fundacja ta działająca na gruncie naszym lokalnym zajmuje się wysyłką wolontariuszy do domów starszych, chorych, samotnych tudzież pełni rolę koła ratunkowego dla rodzin zajmujących się tymiż. Się zatem łapałyśmy. Po wywiadzie środowiskowym, jaka pomoc byłaby dla nas najtrafniejsza, zostały nam przydzielone dwie dziewczyny, Wczoraj miały okazję z babcią (i z misiem) się zapoznać. Pierwsze spotkanie było pod okiem moim i "szefowej". Potem dziewczyny będą działały same. Ale wracając do wczoraj... Babcia wspięła się na wyżyny intelektualnych możliwości.
- A skąd ma pani tego misia? - zagaduje Hania.
- Dostałam na urodziny, jak miałam 9 miesięcy. Teraz mam 9 lat. - W tym momencie chowa twarz za misiem i uśmiecha się radośnie niczym dzieciak, któremu udało się zrobić jakiś żarcik.
Na koniec, gdy ekipa zbierała się do domu, babcia pożegnała je w nad wyraz elegancki sposób.
- Kiedy przyjdziecie?
- W poniedziałek.
- Będę czekała na was z cierpliwością. - chwila ciszy - Z niecierpliwością.
Zaopatrzę poniedziałkowe spotkania w kartki i zeszyty. Będą z babcią liczyć* i krzyżówkować.
* Jesteśmy obecnie na etapie dodawania i odejmowania do 40. Ja piszę działania, a babcia je rozwiązuje.
Zapowiada się obiecująco. Nareszcie będziesz mieć trochę wytchnienia, a babcia urozmaicenie. Czyli takie 2 in 1:))
OdpowiedzUsuńO, super! A mi sąsiadka podsunęła adres klubiku, w którym można za niewielkie pieniądze porzucać dzieci na kilka godzin. Może więc i ja odpocznę z raz czy dwa przed porodem :)
OdpowiedzUsuń