Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

poniedziałek, 16 marca 2015

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 71 - Noce i dnie

Żyjemy. Mamy się dobrze. Tyle że nuda u nas potworna. Przeziębienie przeszło i śladu po nim nie ma. Noce są różne. Jak to noce. Ale do zombie bardzo mi daleko, więc nie jest źle. We dnie pytanie się o wszystko postępuje nieco galopująco, zatem mamy sytuację, iż przy śniadaniu pytanie, czy można się napić towarzyszy niekiedy każdemu łykowi herbaty, a prośba o pozwolenie na jedzenie poprzedza każdą ćwiartkę kawałka chleba. Pokusa zamordowania babci występuje u mnie niezmiennie naprzemiennie z rozczuleniem na jej widok, kiedy patrzy tymi swoimi oczętami dziecka. Albo kiedy po prostu robi się bezradnie. Tak jak dwa tygodnie temu, w rocznicę śmierci mamy.

Na co dzień nie rozmawiamy o mamie. Dla babci to jest nieustannie temat trudny. I kiedy zostaje wygenerowany przez osoby spoza najbliższego otoczenia, babcia chowa się w sobie. Zamyka w swoim maleńkim świecie. I tyle. Ale na siłę również nie udaję, że tej przestrzeni nie ma. Była więc rocznica. Mówię babci, że byłam na cmentarzu i z jakiego powodu.

- A kwiatki kupiłaś?
- Kupiłam.
- A paciorek zmówiłaś?
- Zmówiłam.
- To dobrze. Trzeba zmówić paciorek.

I tyle tematu. Nic nie zapowiadało gradobicia. Po południu postanowiłam się zdrzemnąć. W przerwach z przymrużonych powiek widziałam, jak babcia "tłucze się" po pokoju. Nie może sobie znaleźć miejsca. Niespokojna jakaś. Pod wieczór sytuacja zaczęła się rozkręcać.

- Która godzina?
- Szósta.
- Ale wieczór czy rano?
- Wieczór.

Po chwili:

- Wiem, że już ci się pytałam, ale która godzina?
- Szósta.
- Ale wieczór czy rano?
- Wieczór.

Po kolejnej chwili:

- Wiem, że już ci się pytałam, ale to wieczór jest czy rano?
- Wieczór.

I tak kilka razy. Coraz bardziej jakaś taka niewyraźna. Nie pomagają nawet środki medialne, które zazwyczaj służą za ratunek w sytuacjach kryzysowych. Z oczu bije zagubienie.

- Co ci jest?
- Nie wiem. Coś mi się miesza w głowie. Głupieję chyba.

Przytulam tę kupkę bezradności, jaką w tym momencie jest.



(Nie)najnowszy miś spotkał się z czułym przyjęciem jakiś czas temu. 

4 komentarze:

  1. Dawno już tu u Ciebie nie byłam (zresztą ostatnio mało biegam po blogowych 'kominach') i zapomniałam, jak tu jest.
    Czule.
    Pięknie.
    Wzruszająco.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się, żeby było jako tako ;). Dziękujemy i pozdrawiamy :).

      Usuń
  2. Ciekawam, czy dziewczynki wiedzą, że pytają mnie o coś po sto razy...
    Trzymajcie się ciepło! Już niedługo wiosna!

    OdpowiedzUsuń