Dziś będzie lokalnie. I społecznie.
O akcji dowiedziałam się z Facebooka. Zapoznałam się. Zerknęłam, kto już się zapowiedział. Uśmiechnęłam się. Sprzątanie z Madzią? Uśmiechnęłam się raz jeszcze i kliknęłam "weźmie udział". Zbiórka pod naszym cmentarzem prawosławnym*, który mieliśmy sprzątać, zapowiedziana została na godz. 11.00 w sobotę 2 sierpnia (czyli dziś). Wdziałam więc luźne portki i pełne buty, spakowałam rękawiczki i worki na śmieci. I ruszyłam. Do cmentarza, który kiedyś (dawno temu) był za rogatkami miasta, mam kilka minut. Dostaliśmy worki na różne odpady. Zaczęliśmy od butelek, zniczy, papierów i... różnych części garderoby, porzuconych między grobami i pod murem okalającym niewielki cmentarz. Robota paliła się w rękach. Sprzątali ramię w ramię historyk, bibliotekarka, katechetka i moi niegdysiejsi wykładowcy. Np. wspólnie z Madzią rzucałyśmy się z dziką zaciekłością na perz, spośród którego powoli wyłaniały się kolejne nagrobki. Było też trochę młodzieży i rodzin z dziećmi. Tłumów nie było, ale daliśmy radę. I wszystko społecznie. Można? Można. A ile radości to dało - wiedzą ci, którzy nieco potu wylali między starymi nagrobkami. Jeden z lepszych sposobów na uczczenie 100 rocznicy zburzenia Kalisza, którą w tych dniach przeżywamy.
Widać coraz więcej...
...ale cały czas było co robić...
Perzu już tu nie ma, ale kosiarką trzeba jeszcze przejechać...
A tu gasiliśmy pragnienie...
...a po nas zostały worki pełne śmieci, które - spokojnie - nie zostaną na cmentarzu.
Jak to leciało? "Wstanę na każde twoje zawołanie, Polsko...". Właśnie. Na każde.
* "Nasz", bo w naszym mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz