Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

środa, 18 lipca 2018

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 140 - Nic śmiesznego.

"Jestem tak idealnie niedoskonały
Że bardziej idealny już nie mógłbym być
Jestem tak perfekcyjnie nieposkładany
Że nie wiem, gdzie podziałem wstyd i chce mi się żyć!" /Zeus, "Idealnie niedoskonały"/.

Tak, jestem bardzo niedoskonałym opiekunem. Wiem, że mogłabym pewnych rzeczy nie zawalać. Nie odpuszczać. Mogłabym, a jednak każdego dnia przekonuję się, że wiele rzeczy nie funkcjonuje jak powinno. I wiem, że na dłuższą metę lepiej nie będzie. Jak z jednym się zmobilizuję, to czegoś innego nie ogarnę. Nie wiem, jakim cudem to wszystko się kula, chociaż kuleje. Naprawdę czasem mam wszystko w dupie. Ale od początku.

Od czasu do czasu ktoś się upomina o wpisy. Ale nie "ciągnie" mnie z dwóch powodów. Po pierwsze względny spokój. Kiedy było śmiesznie lub śmiesznie inaczej, ale jednak zabawnie, fajnie było się tym dzielić. Kiedy pojawiał się zakręt, blog stawał się buforem wszystkich emocji. Od dłuższego czasu po prostu jest pochłaniająca energię, podobna do czarnej dziury, stabilizacja. Trwające nieskończenie wiele czasu posiłki, przewijanie i buczenie zamiast odpowiedzi. Chyba, że ją "przycisnę", kilka razy z rzędu zadając to samo pytanie. Na T. reaguje nieco aktywniej, ale też różnie. Chociaż kilka tygodni temu, w największe upały, miała trwający przez szereg dni przebłysk i było fajnie. Gadała z nami i żartowała - na swoim poziomie, ale jednak. Niestety nic nie trwa wiecznie i zwyżka jak się zaczęła, tak się skończyła. Obecnie ma pojedyncze przebłyski. Codzienność pożera, pochłania i jest na tyle angażująca, że serio, nie chce mi się jeszcze dodatkowo zajmować myśli babcią, żeby pisać o tym, czego większość nie zrozumie. I tu przechodzimy do drugiego powodu braku wpisów. Dla większości to jest kompletna abstrakcja. Kiedyś ktoś bliski powiedział mi, że opieka nad dziećmi jest trudniejsza niż nad kimś takim jak babcia. Dziś, gdy ten ktoś doświadczył tej drugiej rzeczywistości, mówi, że zajmowanie się dziećmi to pikuś i w ogóle jak to się dzieje, że jestem w stanie tkwić w tej sytuacji tyle lat. Kiedy spotkani na ulicy dawni sąsiedzi czy znajomi pytają o babcię, moje odpowiedzi są dla nich totalną abstrakcją. Bo tego nie da się zrozumieć, gdy pozostaje się na poziomie teorii. I chyba tak zupełnie po ludzku brakuje mi ludzi, którzy rozumieliby ten cały bajzel. Ale takich opiekunów nie spotkam na placu zabaw, nie pogadam z nimi siedząc na ławeczce, bo nikt z nas tam nie chodzi. Każdy walczy sam. Czasem ma do pomocy kogoś takiego jak my T., ale ten sztab kończy się zazwyczaj na jednej osobie. Pozostali kibicują z bezpiecznej odległości albo mają wszystko w dupie, bo przecież ktoś się tym kimś zajmuje. Ewentualnie zamiast pomocy ślą krytyczne uwagi i chore pretensje - to historie z forów, wcale nie takie odosobnione. Wiem, że to dość mało humorystyczne, ale ten humor zostawiam dla siebie i T., kiedy np. zbieramy kupy z podłogi i łóżka, bo tylko śmiech nam wtedy pozostaje.

Co jeszcze? Odpowiedzialność. Jakieś trzy tygodnie temu zapomniałam podnieść barierkę przy łóżku (w ciągu tych 8 miesięcy zdarzyło mi się to drugi raz - za pierwszym nic się nie stało) i wyszłam z domu. T. znalazł babcię na podłodze. Początkowo wydawało się, że nic sobie nie zrobiła, ale ostatecznie potłukła stopy. Lekarka rodzinna powiedziała, że jak babcia będzie płakała z bólu, to mam dać jej apap. Nigdzie jej nie będziemy wysyłać, bo przecież i tak nic jej nie zrobią. Sama też do babci nie przyszła. Ostatecznie niczego nie wymuszałam, babcia trochę pocierpiała, opuchlizna i siniaki po pewnym czasie zeszły. Znam takie osoby, potrafiące wojować z całym światem, które pewnie by nie odpuściły, niemal za włosy przyciągnęły do domu lekarza i wymyśliły sto rzeczy, jakie w takiej sytuacji można zrobić. Nie jestem jedną z nich. Ale swąd odpowiedzialności zostaje. Bo wyłącznie do mnie należy decyzja, czy w takim momencie cisnąć czy dać sobie spokój. Nikt mnie w tym nie wyręczy. 

Wiem, wiem, taki mało śmieszny wpis. Może poprawi mi się po urlopie od babci. Jeszcze parę dni.

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Pozdrawiam ciepło. Renata :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak lubię takie komentarze - dzięki nim wiem, że są na świecie tacy szaleńcy jak ja :)

      Usuń