Nadal liczę. Te kalorie. Wiem już, ile ich jest w 100 gramach jajka i ile mniej więcej waży średniej wielkości jajko. Ile kalorii ma kubek kakaa z mlekiem, a ile drożdżówka z serem. W ogóle ta drożdżówka mnie zaskoczyła, a raczej te 300 kalorii, które w sobie kryje. Poznałam też zawartość kalorii w ziemniakach, smażonej rybie i maśle. I może ogarnę regularność posiłków. Dziś dałyśmy radę. Babcia zjadła pierwsze i drugie śniadanie, obiad, dostała nutridrinka w ramach podwieczorku i wieczorem kolację. Przed nami jeszcze kaszka. Sądzę, że jeśli wciągnie całą kaszkę to dzień zakończymy spokojnie z wynikiem 1850 kalorii (uczcijmy to chwilą ciszy i niemymi fanfarami).
Wczoraj o 23.30 zadebiutowałam z tą kaszką. Na pierwszy ogień poszła jagodowo-truskawkowa. Zrobiłam według zalecenia (może poza sterylizacją rąk, naczyń, kuchni i podwórka; darowałam sobie także pięciominutowe gotowanie zagotowanej wody) i babcia wciągnęła całą porcję. Przed podaniem na szczęście spróbowałam i nadrobiłam drobne niedociągnięcie producenta, dosypując łychę cukru. Babcia pożarła kaszkę i poszła spać. Zajrzałam do niej po kilku minutach. Spała jak suseł, pachnąc kaszką.
Kalorie to kluski, kasze, ryży i na szczęście w ramach różnych darów i akcji posiadamy niemal dożywotni zapas tych produktów. Byle chciała jeść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz