Wchodzę do domu. Babcia leży na podłodze. Ściślej: na dywanie w moim pokoju. Śpi. Obie nogi wciśnięte w jedną nogawkę. Trochę zmarzła. w jednym kącie korytarza leżą skarpetki totalnie mokre. W drugim kącie moje łapcie w identycznym stanie.
Albo: jestem w domu, oglądam film. Światła pogaszone, bo po co babcię budzić o 16. Po fakcie namacalnie dowiaduję się, iż niewiadomokiedy nasikała na dywan koło łóżka. Kawałek kołdry też był mokry. Nie wiem, jak to zrobiła, że dywan i kołdra.
Niedawno też pod moją nieobecność zasikała część piżamy i taboret w kuchni. Pewnie pomyliła go z wc.
Trudno udaremniać jej niecne plany spania w dzień, bo musiałabym co trzy minuty mówić, że nie, nie może iść teraz spać, bo w nocy nie będzie spała itp. Wczoraj wieczorem byłam w stanie "przetrzymać" ją tak przez godzinę, ledwie powstrzymując się przed zamordowaniem jej. Dziś w nocy wstałam do niej tylko raz. Miła odmiana po kilku ostatnich nocach.
Nie chce jeść zup. Będę chyba karmić ją samym mięsem. Drapieżnik jeden. W sumie skoro zeżarta trucizna jej nie zaszkodziła*.
* Kleiłam kartki świąteczne. Jednym z elementów były suszone plastry cytryny i pomarańcza. Opryskane specjalnym lakierem do powierzchni wszelkich. Z jednej cytrynki, już upaćkanej klejem "Magikiem" zrezygnowałam. Położyłam ją więc na grzejniku, żeby klej wysechł. I zapomniałam. Dziś znalazłam kawałek wycyckanej skórki od cytrynki.
Choinka w tym roku miała być ozdobiona suszonymi owocami... Podejmuję jednak głęboką refleksję nad tym pomysłem.
* Kleiłam kartki świąteczne. Jednym z elementów były suszone plastry cytryny i pomarańcza. Opryskane specjalnym lakierem do powierzchni wszelkich. Z jednej cytrynki, już upaćkanej klejem "Magikiem" zrezygnowałam. Położyłam ją więc na grzejniku, żeby klej wysechł. I zapomniałam. Dziś znalazłam kawałek wycyckanej skórki od cytrynki.
Choinka w tym roku miała być ozdobiona suszonymi owocami... Podejmuję jednak głęboką refleksję nad tym pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz